Pani Clamentine Delauney to uzdolniona wokalistka, która odnajduje się zarówno w heavy/power metalowych klimatach, co udowodniła śpiewając obok Kaia Hansena na Wacken Open Air. Jednak jej specjalność to operowy styl śpiewania, który sprawdza się w symfonicznym metalu jaki gra Visions of Atlantis. Od 2013 r udziela się w tej zasłużonej kapeli, która wywodzi się z Austrii. Do dzisiaj pamiętam jak dobre wrażenie na mnie wywarły pierwsze albumy tej kapeli. Muszę przyznać, że choć Clamentine jest uzdolniona, to nie pokazuje tego w pełni na płytach Visions of Atlantis. Niestety, ale najnowsze dzieło zatytułowane "Wanderers" powiela błędy "The deep and the dark".
Przede wszystkim za mało tutaj power metalowego pazura, za mało hitów, które rzuciłyby na kolana i klimat jakoś też nie porusza. Band nadrabia za to symfonicznymi aranżacjami, zróżnicowaniem i wysokiej klasy brzmienie. Szkoda, tylko że materiał jest nie równy i taki nie dopracowany.
Na płycie znajdziemy 13 utworów i na pierwszy strzał mamy 7 minutowy "Release My Symphony". Przypominają mi się stare dobre czasy Nightwish czy Within Temptation i to dobry znak. Jest pomysłowy i chwytliwy główny motyw, a operowe aranżacje znakomicie upiększają utwór. Clamentine ma w końcu miejsce, żeby błysnąć. Znakomicie otwarcie albumu. Folkowy klimat wybrzmiewa w lekkim i przebojowym "Heroes of the Dawn". Tym razem partie gitarowe są lekkie i nastawione na klimat. Imponuje mi tutaj przebojowy charakter całości. Nie do końca przekonuje mnie nieco nastrojowy i balladowy "Nothing Lasts forever". Nieco szybciej i bardziej power metalowo mamy w szybszym "A Journey to Remember" i tutaj show kradnie Michele Guaitoli. To jest kawałek w takim starym stylu Visions of Atlantis. W podobnych klimatach mamy "A life of Your own". Spokojna ballada "Into the light" to wycieczka w piękniejsze strony wokali Clamentine. No można tutaj odpłynąć, przy tej lekkości i romantyczności. Bardzo przypadł mi do gustu mocniejszy "The silent scream", który jest hołdem dla ostatnich płyt Nightwish. Nieco progresywniej jest w przekombinowanym "At the end of the world", ale znów słychać ten przebojowy charakter, który się tutaj przewija. Na finał mamy jakże udany cover Armina Van Buurena w postaci "in & out of love".
W dalszym ciągu Visions of Atlantis trzyma się bezpiecznych granic. Gra solidny symfoniczny metal z domieszką power metalu. Nie brakuje podniosłości, nie brakuje przebojów i tego wszystkiego co taki album powinien mieć. Znam jednak Visions of Atlantis i wiem, że stać ich na więcej, dlatego w pełni nie zadowala mnie ten ich nowy krążek. W kategorii symfonicznego metalu jest to godna pozycja i nawet w zestawieniu z innym albumami Visions of Atlantis broni się, ale nie jest to podium. "Wanderers" zasługuje na uwagę i to pomimo swoich wad.
Ocena: 7.5/10
Czekałem na ten album ze względu na jego szumne zapowiedzi które padały z ust zespołu. I troszeczkę się zawiodłem. Z tym albumem rzecz się miała podobnie jak z Nowym WT. Kawałek zapowiadający krążek był ciekawy , ba nawet dostrzegałem w nim potencjał i nowe ścieżki w muzyce WT. A niestety całość później wyszła byle jaka. I tu mam podobnie. Owszem niby wszystko jest ale... Właśnie ale powinna być większa moc, więcej przebojowości i pazura. Mi do gustu przypadł " Relese.. i A Journey .." A reszta jest po prostu ok. Kolejny album w tym roku na którym po prostu się zawiodłem. Po nie udanym Sabatonie, i wręcz nudnym Astralu , Vision zajmuje nie chlubne trzecie miejsce w moim rankingu pt. zawiodłem się. Ech taki mamy klimat.
OdpowiedzUsuń