niedziela, 15 marca 2020

AMBUSH - Infidel (2020)

Enforcer, a Steelwing też dawno niczego nie wydał, a z kolei Wolf jakoś nie powalił na kolana swoim nowym albumem. Z pomocą nadciąga inny szwedzki band, a mianowicie Ambush. Od 2013r działa ta kapela i szybko wyrośli na prawdziwą gwiazdę, która gra klasyczny heavy metal i to na bardzo wysokim poziomie.  Pierwsze dwa albumy pokazały, że band dobrze czuje się w klimatach Accept czy Judas Priest. Ten duch lat 80 wybrzmiewa w każdym albumie Ambush i nic dziwnego, że najnowszy krążek zatytułowany "Infidel" to prawdziwa uczta dla maniaków heavy metalu z lat 80.

Ambush przyzwyczaił nas do miłych dla oka okładek albumu i tym razem jest tak samo. Piękna okładka i znów można podziwiać prawdziwe cudo. Tak samo jest z brzmieniem, które z płyty na płytę jest jeszcze bardziej dopieszczone. Wszystko brzmi tak jak powinno.

"Infidel" to stylistycznie kontynuacja "Desecrator", choć tym razem band bardziej akcentuje hard rockowe patenty i jest jakby więcej Accept niż Judas Priest w ich muzyce.  Nowy album to pierwszy krążek z nowym gitarzystą. Karl Dotzek wnosi sporo świeżości do kapeli. Jego współpraca z Olofem jest imponująca. Panowie znakomicie przechodzą od hard rockowych riffów przez heavy metalowe docierając aż po speed metalowe. Bardzo dobrze zróżnicowany materiał, który potrafi oczarować.

Dobra przejdźmy do samej zawartości. Płytę otwiera rozpędzony "Infidel", który oddaje w pełni styl tej szwedzkiej formacji. Jest szybko, jest pazur i duża dawka przebojowości. Prawdziwa petarda. Pierwszy hit w stylu Accept to nieco hard rockowy "Yperite". Świetne nawiązanie do kultowego "Metal Heart" Accept.  W podobnym klimacie mamy energiczny "Leave them to die", który jeszcze bardziej podgrzewa atmosferę n płycie. Przebojowy "Hellbiter" to taka mieszanka Accept oraz Judas Priest z czasów "Turbo". Lekki i łatwo w padający w ucho hit. Miłym dodatkiem są takie agresywne petardy jak "The demon within". To co tutaj się dzieje w solówkach to normalnie przyprawia o dreszcze.  Dalej mamy równie efektywny i melodyjny "A silent killer", który też wpisuje się w konwencję tego krążka.  Toporny i nieco stonowany "Heart of Stone" to również hołd dla niemieckiego heavy metalu spod znaku Accept. Na koniec mamy spokojniejszy i również bardziej hard rockowy "Lust for blood".

Ambush znów zrobił swoje i nagrał kolejny świetny album. Piękna wycieczka w rejony accept z czasów "Metal Heart'. Szwedzi znakomicie wymieszali patenty heavy metalowe i hard rockowe. Dużo hitów sprawia, że krążek słucha się jednym tchem. To trzeba znać!

Ocen: 9/10

1 komentarz: