piątek, 13 marca 2020

WOLF - Feeding the machine (2020)

Zawsze jest tak, że jak band karze czekać swoim fanom bardzo długo na nowy album, to tym samym oczekiwania rosną i rosną. Tak miałem właśnie z nowym albumem szwedzkiego Wolf. "Feeding The Machine" miał być następną bardzo udanych wydawnictw typu "Devil Seed " czy "Legions of Bastards". To bez wątpienia udało się, ale poziomu z "Revenous" nie udało się osiągnąć. Czuję się troszkę rozczarowany, ale cieszę się że mimo pewnych zmian personalnych Wolf istnieje i ma się naprawdę dobrze.

Band zasilili doświadczenie muzycy, a mianowicie perkusista Johan Koleberg (ex Hammerfall, ex Lions Share) oraz basista Pontus Egberg (ex King Diamond).  Można byłoby spodziewać się cudów, ale niestety album nie rzuca na kolana. To dobrze zagrany album z mocnymi riffami i ciekawymi melodiami, ale brakuje wyrazistych hitów czy wyłamania się ponad sprawdzone patenty Wolf. To jest właśnie problem, że band zagrał bardzo ostrożnie i nieco schematycznie.

Wolf zawsze dba o ciekawe okładki i dopieszczone brzmienie. Tak też jest i tym razem.  Z kolei materiał też bardzo dobrze się słucha i jest kilka mocnych momentów. Jednym z nich jest rozpędzony i przebojowy "Shoot to Kill", który nawiązuje do najlepszych płyt Wolf.  Echa Mercyful Fate czy klimatów Kinga można wyłapać w zadziornym "Guilotine" i podobnie wygląda sprawa w przypadku mrocznego, stonowanego "Dead Mans Hand". Troszkę słaby się wydaje nieco hard rockowy "Midnight Hour". Klimaty Lions share można wyłapać w agresywniejszym "Mass Confussion". Dobrze wypada bez wątpienia zadziorny i melodyjny "The Cold Empitness". Band próbuje nas zaskoczyć żywszym i bardziej pomysłowym "Feeding the machine". Przyspieszamy w dynamicznym "Devil in the flash" i szkoda że ten killer pojawia się tak późno, bo troszkę wiało nudą. Element zaskoczenia pojawia się w zakręconym "The raven", który zachwyca ciekawymi popisami gitarowymi. Całość zamyka nieco monotonny "A thief inside" i to tylko pokazuje w jaką niemoc popadł Wolf.

"Feeding the machine" to dobrze skrojony heavy metalowy album z mocnym brzmieniem, soczystymi riffami i mrocznym klimatem. Wszystko jest tak jak być powinno i od razu wiadomo, że to Wolf jaki znamy. Tylko tym razem nie porywa i nie rozkłada na łopatki. Słucha się i to całkiem dobrze, ale daleko do totalnego szału. Szkoda, bo troszkę Wolf zmarnował potencjał jaki ten album miał.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz