Dani G spełnia się w roli gitarzysty i stawia na klasyczne rozwiązania. Nie bawi się w eksperymenty, a głos Ani M. Fojaco wciąż działa jak magnes na słuchacza. Przyciąga i wciąga w świat Last days of Eden. Wszystko działa w tej formacji tak powinno i to przedkłada się na solidny materiał.
Jeśli chodzi o materiał to należy wyróżnić "abracadabra", który czerpie garściami z twórczości Nightwish. Lekki i nieco stonowany "the garden" wciaga nas tajemniczym klimatem. Słychać, że band starannie dobierał melodie. Mocno zapada w pamięci "to hell and back" i troszkę szkoda ze mało jest tutaj petard tego typu. Równie ciekawie wypada przebojowy "the Journey" z elementami folkowymi.
Mam problem z tą płyta taki ze jest komercyjna i troszkę bez pazura. Kilka ciekawych to trochę za mało, zwłaszcza że stać ich na znacznie lepszy materiał. Płyta dobra do posłuchania, ale nie wzbudza większych emocji. Solidny materiał, ale nic ponadto, a szkoda.
Ocena 5.5,/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz