Ameryka, lata 80 , muzyka heavy
metalowa z kręgu progresywnego heavy/power metalu i jeden z
najciekawszych debiutów jaki miał miejsce w owym czasie, na
owej ziemi. Na myśl powinien przyjść nie którym osobom
często nie doceniany, albo znany wąskiemu gronu słuchaczy HEIR
APPARENT. Genezę zespołu należy doszukiwać się w roku 1983
kiedy to został założony zespół SAPIEN, potem zespół
funkcjonował pod nazwą NEMESSIS i ostatecznie nazwę zespołu
zmieniono na HEIR APPARENT. Po nagraniu kilka dem, przyszedł czas
na debiut , który się ukazał w 1986 roku pod skrzydłem
Dragons Records. „Graceful Inheritance” to
znakomity album, który ma coś z power metalu, coś z hard'n
heavy, coś z heavy metalu i do tego patenty progresywne polane sosem
amerykańskim, to wszystko pasuje wybornie i stanowi ciekawą
mieszankę. O samym albumie można pisać długo i w samych
superlatywach . Poczynając od brzmienia, gdzie jest nacisk na
krystaliczną czystość, na wyrazisty wydźwięk instrumentów,
na budowanie odpowiedniego klimatu., przechodząc do aspektów
umiejętności muzyków i ich poziomu gry na albumie, kończąc
na zróżnicowanym i wyrównanym materiale, który
dostarcza sporo emocji i trzyma słuchacza w napięciu.
Otóż
to, materiał nie jest taki przewidywalny jak mogłoby się wydawać
i wbrew pozorom dzieje się sporo i nie brakuje urozmaicenie w sferze
kompozycji. Nie wszystko zostaje od razu podane, zdradzone i mamy
tylko na początku melodyjny i zwarty „En Trance”
w postaci intra. Motorem napędzającym muzykę tego zespołu jest
bez wątpienia duet gitarzysty Terry Gorle z wokalistą Paul
Dawidsonem. Terry dba o tło, wygrywając rytmiczne, dopracowane
partie gitarowe, przesiąknięte niezwykłą dbałością o technikę
i melodie i to słychać w „ Another Candle”
gdzie jest niezwykłe urozmaicenie utworu. Do umiejętności Terrego
świetnie dopasowany został wokalista Paul, który ma
charyzmę, niezły warsztat techniczny, gdzie operuje czystym
wokalem, a jak i bardziej zadziornym , tak więc nie można narzekać
na rutynę w tym aspekcie. Ta zgraja specjalistów od
przebojów, zapadających melodii dostarczy wam sporo nie
zapomnianych przeżyć i taki znakomitym tego przykładem jest
dynamiczny „The servent”
i na plus są te wpływy, inspiracje NWOBHM czy też QUEENSRYCHE.
Różnorodność, bawienie się motywami, to coś co jest na
porządku dziennym na tym albumie i taki „Tear Down The
Walls” jest tego dowodem,
klimatyczne otwarcie z balladowym zacięciem które rozkręca
się w mocniejszy i bardziej chwytliwy dalszy etap utworu i jest to
kolejny przebój. Pomysłowość w „Running From
the thunder” zaskakuje i te
wpływy jazzu są tutaj urocze. Masa przebojów opartych na
prostych i zapadających melodiach i mam tu na myśli taki „The
Cloack” , rytmiczny „Dragon's
Lair” z power metalowym
feelingiem, czy też melodyjny, szybki „ Nad Dogro Lived
On”. Ponadto wydawnictwo jest
wzbogacone o dynamiczny kawałek „Nightmare” gdzie
też słyszalne są patenty power metalowe, balladą „Keeper
Of The Reign” która
wyciska łzy, a także heavy metalowymi hymnami jak „Hands
Of Destiny” gdzie jest nacisk
na stonowane tempo i marszową sekcją rytmiczną.
Może
i HEIR APPARENT nie stworzył czegoś nowego, może zagrał muzykę
jakiej było pełno w owym czasie, ale pod względem wykonania,
pomysłowości, umiejętności muzyków, należy od razu
zweryfikować owe rankingi i umieścić ten album na wyższych
miejscach. Bardzo dobry album, który nie ma wad jak dla mnie.
Każda kompozycja ma w sobie sporo energii, wykonanie wzbudza emocje
i zachwyt, jak można grac tak chwytliwy heavy metal bez
kombinowania, bez kompleksów. Bardzo dobrze wyważony album z
bardzo wyrównanym i urozmaiconym materiałem. Jeden z
najbardziej niedocenionych zespołów i albumów z lat
80.
Ocena:
9/10
Zgoda. Zarówno ten i jak następny album znakomite. świetny zespół, zupełnie zapomniany.
OdpowiedzUsuń