piątek, 26 lipca 2013

DIEVANITY - Ordinary Death Of Something Beautiful (2012)

Hard Rock wymieszany z heavy metalem, w którym nie brakuje gotyckiego zacięcia tak można by opisać w jednym zdaniu styl włoskiego DieVanity. Założona w 2006 roku kapela dopiero w tym roku daje poznać się całemu światu za sprawą debiutanckiego albumu „Ordinary Death Of Something Beautiful”. Płyta skierowana do młodego pokolenia, który ceni sobie nieco nowoczesny hard rock/ heavy metal, ciężkie riffy, dużą dawkę melodii, czy też występowanie romantycznych tekstów.

Balansowanie na granicy lekkości, romantyczności i heavy metalowej zadziorności sprawia, że cały materiał nabiera uroku i miło się tego słucha. Nie ma wałkowania w kółko jednego motywu i można natknąć się na kawałki różnego rodzaju. Występują energiczne, zadziorne, ostre, utrzymane w heavy metalowej formule utwory, gdzie dominują popisy gitarowe Machetty/ Di Munna. W takim „Curtains Fall” , mrocznym „ Kill Vanity” czy ciężkim „Something Wrong” wybrzmiewa ta cecha najlepiej. Oczywiście wrażenie, że gdzieś to wszystko się słyszało jest jak najbardziej na miejscu, z tym że kapela chce grać po swojemu, bez kopiowania innych kapel. Elastyczność zespołowi zapewnia przede wszystkim wokalista Federico Cardinale, który ma taki uniwersalny głos, który pasuje do ostrych kompozycji, ale też lekki wręcz rockowych kawałków. Przebojowy „Soldiers” czy lekki „Promise In Words” są tego najlepszym dowodem. DieVanity to przede wszystkim spec od klimatycznych, romantycznych ballad i słychać to w tytułowym kawałku, jak również w „Whatt We Call Love”.

Dobrze zaplanowany materiał, solidne aranżacje i umiejętności muzyków, które można zakwalifikować do tych na poziomie dobrym sprawiły, że debiut DieVanity to całkiem niezła porcja hard rockowej muzyki w nowoczesnym wydaniu.

Ocena: 6.5/10
 Płytę przesłuchałem dzięki uprzejmości :


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz