Nie ma już wśród nas Ronniego
James Dio, ale jego muzyka wciąż jest żywa i wciąż żyje między nami. Szkoda
tylko, że metalowy świat jeszcze chyba na dobre nie ochłonął i co jakiś czas
pojawia się jakiś tribune czy inne wydarzenie związane z twórczością Dio. Choć minęło 5 lat od śmierci to jednak nie
brakuje kapel, które chcą zagrać swój cover i zaprezentować światu. Z tych
wszystkich dotychczasowych składanek,
akurat „A light In The Black” jest najciekawsza w moim odczuciu. Wynika to
choćby z tego, że są tu zespoły, które cenię i bardzo lubię. Nie tylko przez
to, że większość z nich prezentuje gatunek heavy/Power metal, ale też przez to
że są to doświadczone i zaprawione w bojach zespoły. Taki niemiecki Messenger nadał utworowi „Kill
the King” nowe oblicze i ma w sobie oczywiście więcej Power metalu. „Evil Eyes” w wykonaniu Gun Barrel
brzmi bardziej hard rockowo, zaś Metal
Inquisitor zagrali „King of Rock’n Roll”,
który również dobrze wypada w ich wykonaniu.
Każda z kapel nie tylko radzi sobie z warstwą instrumentalną, ale także
jeśli chodzi o kwestie wokalne. Wokaliści są różnorodni, ale każdy z nich
śpiewa szczerze i prosto z serca, często oddając klimat twórczości Dio. Za to
należy się szacunek. Bardzo
fajna interpretacja „One Night In the city” przedstawił
Circle of Silence. Nie zabrakło
też coś dla fanów bardziej agresywnego grania i tutaj Burden of Grief w nieco
death metalowej przedstawia klasyk w postaci „Neon Knights”. Znany i bardzo lubiany Love Might Kill
świetnie tchnął ducha heavy/Power metalu w rozpędzony „Stand Up and Shout”,
który jest jednym z najlepszych coverów na płycie. Milo jest słyszeć, że Rebellion też żyje i ma
się całkiem dobrze. Ich wykonanie „I” jest toporne i przybrudzone. Tak więc
klimat udało się wykreować w miarę podobny.
Mocne wrażenie wywarło na mnie zagrany przez Iron Fate „A
light In the black”, który ma w sobie tyle lekkości i energii co
oryginał. Kawał dobrej roboty i nic tylko chwalić zespół tak świetnie zagrany
cover. Równie ciekawie wypada „The
last In Line” w wersji The Order i właściwie można odnieść wrażenie, że
brzmi równie mocno co oryginał. Właściwie nie ma tutaj słabych wykonań i każdy
rozegrany na nowo kawałek Dio brzmi świeżo i energicznie. Jest heavy metal,
jest nutka Power metalu nawet w takim marszowym „Holy Diver”. Soczyste brzmienie, świetny dobór kompozycji
Dio z różnego okresu i idealny zbiór zespołów z kręgu heavy/Power metalu, które
podjęły się wyzwania i zmierzyły się z klasyką heavy metalu. Efektem tego jest
świetna składanka ku chwale Dio. Polecam.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz