niedziela, 2 sierpnia 2015

DOWN TO HELL - V Zajati Temnoty(2014)



ekło to chleb powszechni w muzyce metalowej i wiele kapel lubi pisać utwory o piekle, tudzież zawierać to słowo w swojej nazwie kapeli tudzież kawałków. Jest to zjawisko na porządku dziennym. Każdy z tych zespołów ma swoją wizję piekła. Jak to widzi słowiański band o nazwie Down To Hell? Oni  widzą piekło trochę inaczej. Dla nich to chaos, skupisko złości i agresji, a zarazem gesty, mroczny klimat i otchłań, która wciąga. Tak właśnie jest z muzyką tego młodego zespołu.  Wszelkie dowody znajdziemy na debiutanckim „V Zajati Temnoty”, który ukazał się w 2014 roku.

Jasne kto tam będzie sobie zawracał nisko  ligowym  słowackim bandem, który ceni sobie rodzimy język i dopiero startuje w muzycznym biznesie. Mogłoby się wydawać, że kiczowata okładka, to tylko dowód na to, że szkoda czasu na to dzieło. Jednak kiedy już się odpala płytę to wtedy tak naprawdę dźwięki sprowadzają nas na ziemie. Ta rzeczywistość jest zaskakująca dobra. Zespół potrafi się bawić i sięgać po różne rozwiązania. Nie brakuje popu, rocka, progresywnego metalu czy nawet nutki symfoniki. Brzmi to ciekawie, ale wszystko kręci się koło melodyjnego death metalu.  Najlepsze jest tutaj harsh wokal Kaniego  i jego popisy gitarowe. To dzięki niemu dzieje się sporo i nie można narzekać  na heavy metalowe uniesienia. Nieco irytuje wokal babki o imieniu Mata. Reszta muzyków jakoś specjalnie się nie wyróżnia, ale z pewnością nie dają większej plamy.  Pierwszym utworem, który daje niezłego kopa jest „Pán vetra, búrky a mrakov”.  Wiecej symfoniki i agresji uświadczymy w dynamicznym „Bosorské sólo”. Szkoda, że momentami zespół popada w chaos i gubi się w zgraniu. Jak wspomniałem, zespół lubi też pobawić się dźwiękami  i zaskoczyć , a najlepszym dowodem eksperymentowania jest nieco elektroniczny „Prízrak”.  Jak ktoś kocha bardziej radiowe granie i nutkę przebojowości ten polubi energiczny „Smrť”. Całość zamyka w tym przypadku podniosły i rozbudowany „Drak”. Zespół ogólnie nieco za bardzo wydłużał kompozycje, które mogły być o połowę krótsze.  

Ciekawe melodie, dobre motywy to czasem za mało, żeby stworzyć wysokiej klasy album. Tutaj za brakło ikry, nieco mocniejszego uderzenia i przede wszystkim jezyka angielskiego, który by nieco rozjaśnił nam teksty. Pomijając to i owo można stwierdzić, że jak na debiut  to jest całkiem dobrze. Można posłuchać i ocenić, ale nie jest to dzieło do którego będzie się jeszcze wracać. Choć kto wie może jeszcze Down To Hell o sobie przypomni? I z gotuje nam prawdziwe piekło? Oby tak było.

Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz