piątek, 14 sierpnia 2015

WITHIN SILENCE - Gallery of Life (2015)



Brakuje mi tego starego, słodkiego i  zarazem przebojowego Power metalu rodem z lat 90. Taki szczery, prosty,ale  jednocześnie melodyjny. Co raz ciężej o taki solidny materiał w takim stylu. Stara gwardia szuka nowych rozwiązań, albo nie ma już pomysłów. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest rozglądanie się za nowymi zespołami, które wychowały się na wczesnym Helloween, Stratovarius, Sonata Arctica czy Gamma Ray. Jak się dobrze poszuka to można natrafić na prawdziwe skarby. Jednym z nich jest  pochodzący ze Słowacji band o nazwie Within Silence.  Od 2008 roku działali pod nazwą Rightdoor, ale od 2014 przyjęli nazwę Within Silence. Pod tym szyldem nagrali swój debiutancki album „Gallery of Life” i jest to coś co fani melodyjnego Power metalu z lat 90 nie mogą przegapić.

Może i frontowa okładka wiele nie zdradza, może sam zespół pozostawia wiele wątpliwości, bo w końcu młody i niedoświadczony zespół i to jeszcze ze Słowacji, gdzie Power metal nie jest główną dyscypliną w muzyce metalowej. Jednak zespół zaskakuje i to bardzo pozytywnie. Nie dość, że grają szczerze i nie kryją swoich zamiłowań gatunkiem i twórczością Sonata Arctica czy Helloween, to na dodatek potrafią stworzyć pomysłowe i chwytliwe kompozycje. Album słucha się lekko i przyjemne, bo całość wypełniono krótkimi i zwartymi utworami.  Warto też wspomnieć , ze wokalista Martin Klein ma coś z głosy Tony Kakko czy Michaela Kiske, co jest spory plusem. Właściwie gdy się tak przyjrzymy dokładnie to każdy muzyk  coś wnosi do muzyki. Sekcja rytmiczna jest zgrana i dynamiczna, bas wyrazisty i wypełniający przestrzeń. Zaś Cico i Germanus stworzyli ciekawy układ partii gitarowych stawiając na klasykę i tradycyjne rozwiązania. Jest energia, radość, przebojowość i szybkość, czyli wszystko to co jest potrzebne do udanego Power metalu.   Taki właśnie jest ten album i już wystarczy przytoczyć taki „Road to the Paradise”, który mimo 7 minut właśnie jest taki 100 % Power metalowym hitem.  Z  resztą zespół daje czadu od samego początku za sprawą petardy w postaci „Silent Desire”, który przypomina nam lata świetności Stratovarius czy Sonata Arctica. Nawet te specyficzne klawisze dają nam znak, skąd zespół czerpał swoje inspiracje. Jeszcze szybszy wydaje się „Emptiness of Night”, który ma w sobie jakby więcej z Helloween czy Gamma Ray. Klawisze dalej brzmią słodko i mają w sobie posmak finlandzkiego Power metalu.  Zespół nie zwalnia tempa w następnych utworach i nawet dłuższy „Elegy of Doom”  nie zmienia tego, wręcz przeciwnie. Tutaj nie ma czasu na zbędne zwolnienia i wstawianie nie potrzebnych smaczków.  Nieco futurystyczny „Love is Blind” to rasowy, prosty i chwytliwy Power metalowy hit. Szybko, prosto do celu, to jest właśnie to.  W podobnej tonacji utrzymany jest „Judgment Day”, choć tutaj nie zabrakło wtrąceń stricte hard rockowych.   Stylistycznie najbardziej się wyróżnia marszowy, bardziej epicki „The World of Slavery” i całość zamyka „outro”.

Podsumowując mamy do czynienia z wysokiej klasy albumem Power metalowym, w którym każdy utwór coś wnosi do albumu, a całość jest przemyślana.  Within Silence pokazał, że Słowacja też ma pojęcie o Power metalu i że stać ich na nagranie albumu, który zabierze nas do lat świetności tego gatunku, do lat 90. Tak też się stało i album niszczy w swojej kategorii. Tego nie można przegapić.

Ocena: 8.5/10

4 komentarze:

  1. A mnie jakoś ten album nie porwał, przesłuchałem kilka razy ale bez emocji. Dla mnie 4,5/10 :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie rewelacja. Po prostu cofnęli mnie do lat świetności Sonaty totalnie. Dzięki za recke. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Słowacka Sonata,nawet gorzej nie wypadają,ale też nie są jakoś bardzo porywający. ;)

    OdpowiedzUsuń