środa, 8 kwietnia 2020

AXEL RUDI PELL - Sign of the Times (2020)





Czego można spodziewać się po 18 albumie Axela Rudi Pella? Na pewno nie eksperymentów, czy próby tworzenia czegoś nowego. Ten uzdolniony gitarzysta i kompozytor przyzwyczaił nas do swojego stylu, tak więc każdy album nie zaskakuje nas niczym. Zawsze dostajemy to samo, czyli wysokiej klasy melodyjny metal, który zachwyca swoją finezją, lekkością i przebojowością. "Sign of the Times" to najnowsze Axela i jest to album jakich pełno w jego bogatej dyskografii. Płyta skrojona w sprawdzony sposób i to płytę można słuchać w ciemno.

Nie zmienia się skład i to od paru lat, zresztą jak i sama muzyka. Wiemy jak album Axela wygląda. Zaczynamy od intra, potem szybki kawałek, potem w międzyczasie rozbudowany kolos, ballada, jakiś hard rockowy hit i zamknięciem kolosem. Tak "Sign of the Times" to schematyczny do bólu album, który wiemy jak będzie brzmiał nim go odpalimy. Jest to może i pułapka dla samego muzyka i błędne koło, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Po co zmieniać swój styl, kiedy wszystko się sprawdza a fani są zadowoleni?

Co mi nie pasuje w tym albumie to na pewno nijaka okładka, która jest jakoś nie w stylu Axela. Zawartość też może i jest wysokich lotów, choć nie ma takiego kopa jak poprzedni album, a przede wszystkim troszkę kuleje przebojowość. Reszta bez większych zarzutów z mojej strony.

"The Black Serenade" to rasowe intro w wykonaniu Axela. Mamy klimatyczny instrumentalny kawałek, który wciąga. Jest dobrze, ale w fotel mnie nie wgniotło.  Więcej emocji wzbudza rozpędzony i bardzo energiczny "Gunfire". Typowy, szybki utwór w wykonaniu Axela. Nic dziwnego, że ta kompozycja promowała nowy album.Stonowany i nieco hard rockowy "Bad reputation" to już kolejny rasowy szlagier Axela. Takich utworów na jego płycie nigdy nie brakuje i one zawsze znakomicie urozmaicają materiał. Bardzo dobry utwór, aczkolwiek nie błyszczy pod względem przebojowości. Z pewnością owe niedociągnięcia tej kompozycji rekompensuje rozbudowany i klimatyczny "Sign of the Times". To podręcznikowy kolos do jakich już nie raz nas przyzwyczajaj Axel. Stonowane tempo i popisowe wokale  Johny'ego Gioeli'ego to urok tej kompozycji. Jeden z najlepszych utworów na płycie to na pewno. Band przyspiesza w dynamicznym "The end of the line", który brzmi jak zaginiony kawałek z czasów "Black moon pyramid" i brakowało mi takiego energicznego i radosnego utworu. Dobra robota Axel. Oczywiście obowiązkowa musi być ballada, no i jest w postaci "As blind as a fool can be". Lekki, rockowy kawałek o romantycznym zabarwieniu. Utwór wciąga i to od samego początku. Podniosły refren i echa Rainbow czy Deep Purple to jest to co mi się podoba w przebojowym "Wings of the storm". Kolejna perełka na płycie. Dalej mamy rockowy "Waiting For Your Call" i znów czegoś mi brakuje. Może mocy? może jakiegoś ciekawszego riffu?  Co mnie zaskoczyło? Bez wątpienia motyw reegee w "Living in a Dream". Ciekawie to wyszło i to pokazuje, że można nieco odświeżyć sprawdzoną formułę. Całość zamyka klimatyczny "Into the Fire" i znów te patenty Black Sabbath. Świetna kompozycja i to jeden z najlepszych utworów na tym krążku, jeśli nie najlepsza.

Nie jest to drugi "Knights Call", nie jest to też drugi "Tales of the Crown", ale ta płyta to wciąż Axel Rudi Pell wysokich lotów. Co z tego, że to wszystko już było, co z tego że płyta może nie jest tak przebojowa jak poprzednia. Panowie są w formie i dobrze się tego słucha, a to jest najważniejsze.  Osobiście "Knights Call" jest lepszym albumem.

Ocena: 9/10

2 komentarze:

  1. Uwielbiam ten band, wspaniałe granie. Axel to geniusz! Nowe krążki, choć wtórne, zawsze są na najwyższym poziomie, jak chłop to robi? niebywałe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jaką twórczą płodność ma.
      Praktycznie co rok to płyta.

      Usuń