środa, 10 czerwca 2020

DIVINE WEEP - The omega man (2020)

Polska scena metalowa rośnie w siłę i to jest naprawdę dobra informacja. Pochodzący z Białegostoku Divine Weep to zespół na światowym poziomie i już na debiucie "Tears of the Ages" pokazali prawdziwą klasę. To przykład znakomitej mieszanki heavy i europejskiego power metalu. Dobrze, że panowie nie stawiają na kopiowanie znanych kapel i mają swój własny styl. Ten band ma przed sobą świetlaną przyszłość i najnowsze dzieło "The omega man" to tylko potwierdza. Znakomita mieszanka klasycznego heavy/power metalu z nutką nowoczesnym brzmieniem. Warto było czekać te 5 lat.

W składzie nie ma już wokalisty Igora Tarasewicza i troszkę mi jego brakuje. Utalentowany frontman z wyrazistą charyzmą. Trzeba przyznać, że jego następca Mateusz Drzewicz też się odnajduje w tej roli. Dodaje od siebie jakby więcej agresji i nowoczesnego pazura. Ma w sobie to coś co sprawia że materiał nabiera innego wymiaru."The omega man" to nie tylko mroczny klimat, elementy agresywniejszych odmian heavy metalu, ale też soczyste brzmienie i ciekawa oprawa graficzna. Band zadbał o każdy detal płyty, by nie było tutaj mowy i fuszerce.

"The omega man" to 9 utworów utrzymanych w klimatach Primal Fear, Mystic Prophecy czy Iced Earth. Płytę otwiera mocny i treściwy "Cold as metal". Zaczyna się od mocnego riffu i szybko kawałek przeradza się w rasowy przebój. Mniej power metalu, a więcej heavy metalu i nie jest to żadna ujma. Bardzo dobrze się tego słucha i band pokazuje że cechuje ich doświadczenie i pomysłowość. Duma rozpiera, że to muzyka prosto z Polski. Jest i miejsce dla power metalu. Świetnie to potwierdza rozpędzony "Journeyman", który motoryką i stylistyką przypomina mi Gamma ray czy Primal Fear. Jest moc! Czasami band potrafi otrzeć się o power/thrash metal w klimatach Iced Earth i bardzo dobrze to odzwierciedla "Firestone",. Mateusz wokalnie tutaj mocno przypomina mi Stu Blocka. Rockowy, nieco balladowy "Riders of navia" też ma swój urok. Kolejny killer na płycie to "The screaming skull of silence". Gitarzyści Bart i Dariusz grają na wysokim poziomie i to się nazywa duet z prawdziwego zdarzenia. Panowie dostarczają nam agresywne riffy, zagrane z polotem i pomysłem. Uczta dla maniaków wysokiej klasy pojedynków na solówki gitarowe. Rozbudowany "Walking" też pokazuje bardziej progresywne oblicze kapeli i słychać że odnajdują się w bardziej złożonych kompozycjach. Całość zamyka agresywny "The omega man" i tutaj swój talent wokalny pokazuje Mateusz, który idzie w ślady Tima Rippera Owensa czy Roba Halforda. Mam gęsią skórę, bo brzmi to fenomenalnie.

Divine Weep wielki dzięki za "The omega Man", bo jest to płyta na wysokim poziomie. Na takie płyty warto czekać i liczę na to że będzie tak grać cały czas. Wasza muzyka to żywy przykład, że heavy/power metal można grać w Polsce na światowym poziomie. Masa killerów, świetne przygotowanie pod względem aranżacji i brzmienia. Prawdziwa perełka !

Ocena: 9.5/10


3 komentarze:

  1. Co tu się odjebało na tym albumie. Kurwa Iced Earth może im buty czyścić. Mi się kojarzy również z 3 INCHES OF BLOOD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałem posłuchać co to za wynalazek, ale po tej rekomendacji z komenta wyżej zrezygnowałem.

    OdpowiedzUsuń