niedziela, 20 września 2020

BLACK FATE - Ithaca (2020)

6 lat przyszło czekać  fanom na nowe dzieło greckiego bandu Black Fate. "Ithaca" to już 4 album w dyskografii zespołu i może nie jest to najlepsze wydawnictwo jakie nagrał ten band, ale nie można go od razu skreślić, bowiem ma też sporo ciekawych momentów. To jak to jest z tym nowym albumem?

Jest sporo elementów, które przemawiają tutaj na plus. Z jednej strony mamy klimatyczną okładkę, który nieco przypomina okładki Stormwarrior. Band zadbał o naprawdę mocne i zadziorne brzmienie, które idealnie pasuje do nowoczesnego stylu zespołu. Muzycznie Black Fare zabiera nas do świata power metalu, progresywnego metalu z elementami symfonicznego metalu. W 2019r do kapeli dołączył klawiszowiec Themis Koparandis, który wpasował się do stylu grupy i wniósł troszkę świeżości. Na pewno cieszy dobra forma Vasillisa, który jest specjalistą od budowania klimatu. Troszkę za mało jest emocji i przebojowości w grze gitarzystów. Niby wszystko jest, jest przecież dobry warsztat techniczny, ale brakuje mi ostatecznego szlifu.

Jest tutaj sporo ciekawej muzyki i już taki nastrojowy "Maze" potrafi oczarować progresywnym wydźwiękiem. Sporo dynamiki ma w sobie tytułowy "Ithaca" i to jest naprawdę dobry początek tej płyty. Nowocześnie brzmi zadziorny "Savior machine" czy melodyjny "Nemesis" Troszkę gorzej wypada nijaki "One last breath" czy ballada "Rainbows end".

Black fate w sumie niczym nie zaskoczył wydając "Ithaca". To album z muzyką do jakiej nas przyzwyczaili, aczkolwiek mieli ciekawsze wydawnictwa w swoim dorobku. Płytę dobrze się słucha, ale nie jest to raczej wydawnictwo do którego będą wracał. Taka płyta z serii posłuchać i zapomnieć. Band ma potencjał i stać ich na coś bardziej porywającego.

Ocena: 5.5/10
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz