piątek, 25 września 2020

EVILDEAD - United $tate$ of Anarchy (2020)


 Nie będę ukrywał, że czekałem na powrót amerykańskiego Evildead, W końcu ten band na przełomie lat 80/90 nagrał dwa naprawdę udane wydawnictwo utrzymanych w stylistyce thrash metalu. W 2016r kapela się odrodziła i owocem tego powrotu jest album zatytułowany "United $tate$ of anarchy". Dalej jest to stylistyka w jakiej obracał się band w latach 80 i 90, Nie ma większych niespodzianek i band gra dalej swoje i szkoda tylko że jakość kuleje.

Na pewno cieszy fakt, że kapela po latach wróciła i tworzą ją faktycznie osoby które grały w dawnych latach w Evildead. Jest przecież Juan Garcia na gitarze czy Phil Flores. Skład jest niemal klasyczny, dalej dostajemy thrash metal, a mimo to płyta zawodzi. Problem tkwi w zawartości. Ten thrash metal jest niszowy, zagrany bez pomysłu i na dłuższą metę potrafi ta płyta męczyć. Na plus zasługuje dobre, zadziorne brzmienie, klimatyczna okładka autorstwa Eda Repki, która przypomina wcześniejsze szaty graficzne. Minusem jest niestety zawartość, gdzie brakuje wyrazistych riffów, przebojów czy urozmaicenia. Jakość utworów pozostawia wiele do życzenia.

Dobrze się słucha otwierającego "The decending", który wyróżnia się prostym i chwytliwym refrenem. Jest też melodyjny "Without a cause", choć i tutaj brakuje mi ostatecznego szlifu. O tym w jak słabej formie jest band potwierdza nijaki i męczący "No difference". Płyta jest krótka, ale nic nie zostaje w pamięci, a i odsłuch tej płyty jest wyzwaniem. Można odnieść wrażenie, że cały czas się słucha jednego kawałka i tak na dobrą sprawą ciężko wyróżnić jakiś utwór. Co z tego że na koniec mamy agresywne "Aop war dance" czy "seed of doubt", skoro i tak efekt jest dalej taki sam.

W tym roku thrash metal wypada naprawdę bardzo dobrze i jest sporo ciekawych płyt w tym gatunku. Evildead do nich nie należy. Ta płyta mimo że jest agresywna, to jest bezpłciowa i nijaka. Już po pierwszym utworze wkrada się rutyna i całość przeradza się w jednowymiarową papkę, która niczym nie porywa słuchacza. Szczerze? Można śmiało pominąć ten album, bo nic nie tracimy na tym.

Ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz