piątek, 3 czerwca 2022

KREATOR - Hate uber Alles (2022)


 Czas leci nie ubłaganie, zmieniają się trendy, patenty i pomysły na thrash metal. Jedni trzymają poziom i przeżywają drugą młodość, a inni dawno zatracili swoją wartość. Niemiecki Kreator, który  powstał w 1984r po dzień dzisiejszy działa i odnosi spore sukcesy. Śmiało można rzec, że kapela przeżywa drugą młodość. Nic dziwnego, w końcu to przedstawiciel wielkiej trójcy niemieckiego thrash metalu. Ostatnie dwa wydawnictw tj "Gods of violence" i "Phanthom Antichrist" to płyty genialne i zaliczam do najlepszych płyt Kreator. Wielkie oczekiwanie i wielkie nadzieje miałem co do 15 albumu zatytułowanego "Hate uber alles". Płyta na wysokim poziomie  i  w klimacie poprzednich płyt, aczkolwiek mam wrażenie że słabsza.

W składzie doszło do zmiany. Pojawił się dawny basista Dragonforce czy Frederic Leclerq. Nie wiele zmieniło to w muzyce Kreator. O potędze wciąż stanowi świetna gra Ventora. Uwielbiam to co wyprawia na perkusji. Mille brzmi również wciąż świeżo i bardzo agresywnie. W raz z Samim tworzą zgrany duet. Ta chemia jest i band wciąż gra na wysokim poziomie. Tym razem zawiódł aspekt kompozytorski. Mamy killery, hity i wszystko to za co kochamy Kreator, ale są nieco słabsze momenty. 


Początek płyty jest mocny i w stylu dwóch poprzednich krążków. Tytułowy "Hate uber alles" ma odpowiednią motorykę co taki "Phanthom Antichrist". Jednym słowem murowany koncertowy hit. Zadziorny riff, spora dawka melodyjności robi tu furorę. Echa nawet starych plyt można doszukać się w rozpędzonym "Killer of Jesus". Prawdziwa petarda i thrash metal jaki kocham. Więcej heavy metalowego pazura znajdziemy w stonowanym"crush the tyrants".  Drugi singiel z płyty to "strongest of the strong" i ten kawelek sporo zyskał na albumie. Refren jest bardzo chwytliwy i idealny na koncert. Dobry przykład, że proste motywy czasami są najlepszym rozwiązaniem. Brawo panowie. Druga połowa płyty już nie robi takiego wrażenia. Jasne jest niezwykle melodyjny "Become Immortal" który również utrzymany jest w heavy metalowej konwencji.  O ile "midnight Sun" brzmi ciekawie i dość świeżo za sprawą gościnnego udziału Soffi Portanet o tyle "demonic future" mimo swojej szybkości nie rzuca na kolana. Zamykający "dying planet" też troszkę kuleje i te 7 minut to trochę za dużo.


Spodziewałem się trochę lepszego materiału. Początek płyty zwiastował płytę dopracowana i bezbłędna. Tak nie jest. Druga część trochę odstaje i pozostawia niesmak. Najlepiej w sumie wypadają znane nam dobrze single. Wart znać, choć poprzednich 2 krążków nie udało się przebić.Cieszy fakt, że Kreator mimo pewnych wad wciąż trzyma wysoki poziom i wciąż stać ich na thrash metalowa ucztę. Warto posłuchać, choć do idealnej płyty trochę brakuje. 


Ocena 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz