Nowy album Arch Enemy to zawsze wielkie wydarzenie dla maniaków melodyjnego death metalu, ale też fanów ogólnej odmiany heavy metalu. Ten band od lat przyzwyczaił nas do muzyki na wysokim poziomie. Czasy wokalistki Gossow były świetne, ale era Allisy white Gluz i gitarzysty Jeffa Loomisa wniosła band na jeszcze wyższy poziom. Tak od roku 2014 dostarczają nam samych świetnych albumów.Ostatni "Will to power" miał premierę w 2017r i teraz po 5 latach ciszy band powraca z nowym krążkiem. "Deceivers" to kolejny ważny album w ich dyskografii, może mnie brutalny, może bardziej przystępny dla nowych słuchaczy, którzy nie mieli do czynienia wcześniej z tą szwedzką potęgą.
Zaletą "Deceivers" jest niezwykłe urozmaicenie i znajdziemy tu wszystko. Spokojniejsze momenty, motywy bardziej heavy metalowy, czy nawet power metalowe, jest też sporo szybkich momentów i agresywnych. Płyta nastawiona na pomysłowe melodie, ale tym razem to nie agresja jest motywem przewodnim. Postawiono na bardziej stonowane i chwytliwe melodie, które śmiało mogły by zdobić album heavy metalowy czy power metalowy. Czy to jest wada? Szczerze dla mnie zaleta. Oczywiście to jest dalej Arch Enemy jaki znamy. Allise wymiata pod względem wokalny i jeszcze daje niezły popis w czystych partiach wokalnych. Może jestem mało obiektywny, bo to jedna z moich ulubionych wokalistek. Duet gitarowy Loomis/Amott jak zwykle dostarcza nam sporo emocji i cały czas słychać pomysłowe rozwiązania. Nie ma nudy i cały czas się coś dzieje. Plusem jest to, że nie idą na łatwiznę i nie grają w kółko jednego motywu. Okładka może nie jest mocnym atutem, ale brzmienie już tak. Jest dobrze wyważone, mocne i zarazem czyste. Oddaje w pełni charakter płyty.
Troszkę szkoda, że przed premierą już znaliśmy praktycznie połowę płyty. Otwieracz "Handshake with hell" to rasowy hicior. Jest energia, pazur i znakomity motyw przewodni. Arch Enemy najwyższych lotów i na pewno warto wspomnieć o świetnych czystych partiach Allise. Jest moc! Rozpędzony "Deceiver, Deceiver" to prawdziwa petarda. Riff wgniata w fotel i do takich killerów band już na przyzwyczaił. Stonowany "In the eye of the storm" to mroczniejszy kawałek, ale bardziej stonowany i skierowany w stronę heavy metalowej stylizacji. Fanów melodyjnego death metalu bez wątpienia zadowoli "The Watcher". Powiew szczerze, że to mój nr 1. Refren i gitarowe tło w tym momencie to najpiękniejszy motyw tej płyty. Marszowy i nieco toporny "Poisoned Arrow" pokazuje nieco inne oblicze zespołu, ale ta heavy metalowa natura Arch enemy pasuje mi. Kolejny dobrze znany nam singiel to "Sunset over the empire" i tutaj znów band stawia na szybkość i agresję. Sporo udanych melodii na tym krążku i pod tym względem na wyróżnienie zasługuje "house of mirrors". Końcówka płyty to hicior" One last Time" i marszowy "Exiled from earth".
Ciężko do czegoś się przyczepić. Ja może osobiście wcisnął bym więcej petard pokroju "The Watcher". Płyta ukazuje nieco inne oblicze Arch Enemy i jest szansa że ten album trafi do większej liczny odbiorców. Stałych miłośników muzyki Arch enemy na pewno album nie zrazi i kto wie może stwierdzą tak jak ja, że to kolejna ważna pozycja w ich dyskografii. "Deceivers" to wg mnie jeden z ich najlepszych albumów. Warto mieć ten album w swojej kolekcji.
Ocena: 9.5/10
Najlepszy album od czasów Doomsday.... Wszystko tu pasuje. Najlepszy z najlepszych według mojej oceny to utwór " In the eye of the storm". W październiku bedzie się działo w katowickim spodku.
OdpowiedzUsuń