niedziela, 25 lutego 2024

BLOOD OPERA - songs in the key of Death (2024)


 Uwielbiam wpatrywać się w okładki heavy metal. Im więcej klimatu grozy, im więcej smaczków i detali wziętych z lat 80, a zwłaszcza horrorów z ery vhs tym jeszcze lepiej. Horrory i heavy metal zawsze miały wiele wspólnego, ale jak patrzę na okładkę debiutanckiego albumu Blood Opera, to dostaję gęsiej skórki i popadam w zachwyt. Normalnie przypominają się stare dobre czasy, kiedy na kasetach vhs wychodził Powrót żywych trupów,  martwe zło czy noc demonów. Przepiękna okładka od Blood opera to jedna z przyjemniejszych okładek ostatnich lat. Band nie kryje swojej miłości do starych horrorów i nawet ich image do tego nawiązuje. To kolejni przebierańcy w heavy metalu i na pewno będą się wyróżniać. Band działa już 7 lat i przyszedł czas na debiutancki krążek zatytułowany "Songs in the Key of Death", który premierę miał 24 lutego 2024.

Płyta ma swój klimat, band wyróżnia się ciekawym stylem, które brzmi jak mieszanka heavy metalu, hard rocka i rocka psychodelicznego. Słychać taki miks Ghost, Dokken, Gwar, Lordi czy też Wasp i  w sumie wyróżnia ich pomysłowość na kompozycje i aranżacje. Dominuje klimat grozy i wstawki z kultowych horrorów. Mamy przecież hołd dla takich filmów jak "Mgła" Johna Carpentera, Omen, czy Mucha.  Skojarzenia z Ghost wywołuje specyficzna wokal Maxxa Murdera, który nie jest rasowym heavy metalowym wokalistą, który imponuje mocnym głosem i drapieżnością. Maxx jest bardziej rockowy, bardziej klimatyczny. Niektórym osobom może taka łagodna barwa przeszkadzać. Całkiem dobrze prezentuje się gitarzysta Rip Junk, który balansuje na granicy heavy metalu, a hard rocka. Wszystko jest dobrze rozegrane, choć do perfekcji sporo brakuje.

Na pewno pozytywnie zaskakuje zadziorny "Feeding Frenzy". Taki udany miks heavy metalu lat 80, kiczowatych klawiszów i  punk rocka. Prosty i bardziej hard rockowy "Fight to Survive" tez wypada pozytywnie, choć band nie stawia na agresję, czy szybkość. Ot co nastrojowy hard rock z nutką heavy metalu. Klimat lat 80 da się wyczuć od pierwszych sekund. Chwytliwe melodie i motyw gitarowy dostajemy w bardziej dynamicznym "A waste of Good suffering", choć jest to dalekie od ideału. Jednym z najciekawszych utworów na płycie jest nastrojowy i taki posępny "The ballad of Father Malone" i klimat, jak i partie klawiszowe robią spore wrażenie. Można zbudować klimat grozy małym nakładem dźwięków. W takim kierunku Blood opera powinna pójść. Prawdziwa perełka. Dobrze wypada też dynamiczny i przebojowy "Brundefly" i jakże ciekawie prezentuje się ten futurystyczny klimat. Jest jeszcze zadziorny i mroczny "Damien", który pokazuje, że w tej kapeli jest potencjał.

Póki co band stawia swoje kroki takie nie pewne, nie wiedząc czy znajdą słuchaczy na taką mieszankę. Jest w tym potencjał, choć nie ma heavy metalowej agresji i drapieżności. Jest pomysł na ciekawy styl, aranżacje i image, teraz tylko poprawić błędy, dopracować detale i skupić się komponowaniu i kto wie co przyszłość przyniesie. Daje im kredyt zaufania, bo zasługują na to.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz