poniedziałek, 12 lutego 2024

LEAVES EYES - Myths Of Fate (2024)


 Przyznaję się, że jakoś specjalnie nie czekałem na nowe dzieło niemieckiego Leaves Eyes. Do tej pory dostawałem solidny symfoniczny heavy metal z nutką power metalu, a wszystko przesiąknięte twórczością Epica, Nightwish czy Xandria. To sprawia, że Leaves Eyes wciąż jest rozpoznawalną marką i jednym z tych zespołów, który trzyma poziom na przestrzeni lat. Najnowsze dzieło zatytułowane "Myths of Fate" to uczta dla fanów gatunku i w końcu dostajemy troszkę bardziej dojrzały materiał. Premiera przewidziana na 22 marca tego roku i to nakładem AFM RECORDS.

Stylistycznie Leaves Eyes nie odbiega od tego co grał wcześniej i nie zmieniło tego nawet pojawienie się nowego gitarzysty w składzie. Luc Gebhardt odnalazł się w świecie niemieckiej grupy i razem z Mickiem Richterem dają czadu stawiając na klimatyczne riffy. Jest podniosłość, melodyjność i epicki rozmach, co sprawia że płyta sporo zyskuje. Nie uświadczymy agresji, drapieżności, a wszystko na pograniczu może i komercji, ale rozegrane z pomysłem i dbałością o detale. Takie granie może się podobać. Pierwsze skrzypce w partiach wokalnych gra wokalista Elina Siirala, która ma delikatny, nieco operowy głos, który nadaje całości symfonicznego charakteru. Ma to coś w swoim głosem , a miłym przeciwieństwem tej łagodności jest drapieżny wokal Aleksandra Krulla.

Zawartość jest bardzo klimatyczna i już otwierający "Forged by fire" to potwierdza. Znakomite balansowanie między drapieżnością, a delikatnością.Płyta na pewno jest przebojowa i pełno tutaj hitów. Jednym z nich jest "Realm of Dark Waves" i tutaj dostajemy prawdziwą perełkę. Utwór bardzo klimatyczny i dojrzały. Taki symfoniczny metal to ja mogę słuchać i delektować się. Troszkę drapieżniejszy jest "Hammer of the Gods", który znów jest bardziej komercyjnym i nastrojowym kawałkiem. Prosty i łatwo wpadający w ucho jest "In Eternity" i ten kawałek powinien trafić do setlisty koncertowej. Band pokazuje pazur i agresję w mocarnym "Sons Of Triglav" i tutaj miłym dodatkiem są harsh wokale i granie w stylu Epica. Przebojowy "Einherjar" to niezwykle pomysłowy kawałek, który jest pełen nawiązań do Nightwish, ale nie tylko. Symfoniczny heavy/power metal pełną gębą. Na sam koniec marszowy i bardziej epicki "Sail with the dead" i czuć w końcu też mroczniejszy klimat.

Leaves Eyes zrobił swoje i nagrał typowy dla nich album. Dalej grają w swojej stylistyce, tylko że tym razem materiał tak jakby bardziej dopieszczony i przemyślany. Mamy sporo lekkich i nastrojowych dźwięków, ale też i drapieżnych, stricte metalowych. Bardzo dobrze się tego słucha i tym razem Leaves Eyes pozytywnie zaskoczył, bo płyta nawet bardziej przypadła mi do gusty niż ostatnia.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz