piątek, 26 kwietnia 2024
ACCEPT - Humanoid (2024)
Accept to żywa legenda, to jeden z tych kultowych kapel z lat 80, która wciąż istnieje, gra, daje masę koncertów i tworzy nową muzykę. Nie ma Udo, nie ma Baltesa, czy Hermana Franka, ale wciąż jest Wolf Hoffmann i póki on jest to dziedzictwo Accept będzie trwać. Udo ze swoim zespołem najwięcej ma tutaj dopowiedzenia i Accept troszkę jakby w cieniu Udo. Zostawmy porównywanie dwóch obozów muzyków Accept i skupmy się na Wolfie i Accept. Od kiedy pojawił się w zespole Mark Tornillo to band jakby na nowo ożył i nowy wokalista pokazał, że bez charyzmatycznego Udo można dalej tworzyć i nagrywać albumy nie gorsze niż te kultowe z lat 80. Terapia szokowa za sprawą "Blood of the nations" to jeden z najlepszych albumów Accept i znakomity powrót po latach. Kolejne albumy trzymały wysoki poziom i dostarczały hity na miarę tych z lat 80. "The Rise of chaos" okazał się nieco bardziej schematyczny i taki nieco na jedno kopyto. Serce moje skradł "Too mean to die", który mocno zbliżył się do czasów "Objection Overruled". Byłem ciekawy w jakim kierunku band pójdzie. Accept to wiadomo klasa sama w sobie i nigdy nie nagrali gniota. "Humanoid", który niby nawiązuje gdzieś tam do "metal heart" w niczym nie przypomina tamten album. Nie dostaniemy tutaj kolejny klasyk, który przetrwa próbę czasu. A co dostajemy?
Do Accept nic nie ma, bo uwielbiam ich. To jeden z tych zespołów, który wprowadził mnie w świat heavy metalu. Mają swój styl i dostarczyli sporo świetnych albumów. Moje metalowe serce jednak krwawi, kiedy słyszę że jeden z moich idoli nagrywa płytę schematyczną, zagraną taką od niechcenia. Gdzie się podziały te znakomite melodie? te charakterystyczne solówki? Gdzie te chwytliwe i proste refreny? Gdzie się podziały wyraziste i pomysłowe riffy? Bardzo skromnie pod tym względem. Płyta jest solidna, dobra czy co tam chcecie. Jest, bo nagrali to doświadczeni muzycy, którzy oparli się na sprawdzonym schemacie. Brzmienie Andy Sneap, ciekawa okładka, krzyczący Mark, który próby maskować wszystko i wszędobylski Wolf, który wszędzie próbuje zaznaczyć swoją obecność. Co z tego wynika? W sumie nic. Dostajemy masę zadziornego heavy metalu, który nie rzuca na kolana, nie zaskakuje i nie zapada w pamięci. Płyta przelatuje i co jest przykre, że single który były dobre stanowią najlepsze kompozycje na płycie.
To uczucie, że cały materiał jakby powstał w jakimś kreatorze utworów accept, jakby sztuczna inteligencja stworzyła nam materiał accept. Niby mamy mroczne wejście w "Diving into Sin". Ot co solidny kawałek, który jakoś specjalnie się nie wyróżnia. Riff taki oklepany i mało wybijający się, a sam refren też taki bez emocji. Singlowy "Humanoid" nie skradł mojego serca i również początkowo wydał mi się jakiś taki bez wyrazu. Z czasem ten utwór stał się jednym z najlepszych kawałków na płycie. Solówki Wolfa robią tutaj robotę i przypominają echa starych płyt. Uwielbia kiedy Accept tworzy takie lekkie, przyjemne kawałki jak "Frankestein", gdzie nie boją się wkręcić patenty bardziej hard rockowe. Nie rusza mnie też stonowany "Man up", który również ociera się o hard rocka. Wieje nudą niestety. O dziwo ożywienie następuje przy "Reckoning" i singiel też od razu nie przypadł mi do gustu. Tu na płycie zyskał sporo, kiedy wokół pojawiają się gorsze kompozycje. Ballada "Ravages of Time" też jakoś niczym się nie wyróżnia i przemija nie zauważona. Klasycznie zaczyna wybrzmiewać taki "Unbreakable" i nie jest to może majstersztyk, ale to jeden z najciekawszych kawałków na płycie. Mocny i zadziorny riff i partie wokalne Marka sprawiają, że utwór zasługuje na wyróżnienie. Dalej mamy mało atrakcyjny "Mind games", który też jest jakiś bez mocy i pomysłu. Echa Ac/Dc znajdziemy w "Straight up jack". Taki hard rockowy kawałek na rozluźnienie. Killer na pewno dostajemy na sam koniec. "Southside of hell" opiera się na szybkim tempie, agresywnym riffie i to jest Accept na jaki się czeka.
"Humanoid" to po prostu kolejny album accept i nic więcej. To na pewno nie jest najlepszy album w dorobku grupy, to nie jest płyta które pokazuje w pełni potencjał Accept. Stać ich na więcej. Nowy album jest schematyczny, oklepany, bez ikry i bez tego przebłysku geniuszu. Doświadczenie i umiejętności sprawiają, że to solidny heavy metalowy krążek. Fani Accept będą wychwalić i wywyższać pod niebiosa. No jeśli nie zna się nic innego niż Accept czy Judas Priest, to kto wie można nawet ktoś wrzuci ten album do top 10? Wynudziłem się i albo zostaje odpalić starsze płyty Accept, albo odpalić ostatnie dzieło Udo, która wypada bardziej korzystniej w starciu z "Humanoid".
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bez obrazy, pierwszy raz zgadzam się z Tobą w 100%
OdpowiedzUsuńMoże być i tak 😊 ale możesz rozwinąć myśl? U mnie będzie to najsłabszy album z Markiem na wokalu😟
UsuńZ chęcią wpadam na Twojego bloga, dużo ciekawych zespołów poznałem dzięki recenzjom. Czasami sprawiają one wrażenie jakieś kalki na zasadzie kopiuj-wklej, zmieniają się nazwiska, nazwy zespołów itd. Broń Boże nie krytykuje Cię, ode mnie piąteczka za to , że w ogóle Ci się chce.
OdpowiedzUsuńA co do nowego Accept to faktycznie trochę słaby to album
Jakimś wielkim pisarzem czy dziennikarzem nie jestem i przy takiej ilości i czasu który się na to ma to faktycznie można odnieść wrażenie że recenzje nie bardzo od siebie różnią
UsuńChodzi o zarażanie ciekawymi płytami czy zespołami
A Morgul Blade będzie recenzowane tym razem?
OdpowiedzUsuńTak bo to zajebista płyta 😁
UsuńNie jest źle.
OdpowiedzUsuńAle od Accept można wymagać trochę więcej niż tylko "nieźle"🤔
Usuń