Kto by pomyślał, że pierwotny wokalista greckiego Stargate powróci do składu zespołu? Dimitris Tiktopoulos wraca i już od pierwszych dźwięków słychać, że czas działał na jego korzyść. To dziś znacznie bardziej dojrzały wokalista, potrafiący umiejętnie budować napięcie i klimat. Z łatwością nadaje kompozycjom przebojowości oraz melodyjnego charakteru, nie tracąc przy tym metalowej mocy.
Zespół nie próżnował — już po roku wraca z nowym materiałem. Album „The Moment of a Lifetime”, siódmy studyjny krążek Stargate, ukazał się 12 grudnia nakładem Steel Gallery Records. Co istotne, szybkie tempo wydawnicze nie odbiło się negatywnie na jakości — zespół wciąż trzyma bardzo wysoki poziom.
Na szczególne uznanie zasługuje forma i talent Dimitrisa, który idealnie wpisuje się w stylistykę Stargate. Potrafi nadać muzyce charakteru, podniosłości i emocjonalnej głębi. Całość oscyluje wokół heavy i power metalu, ale nie brakuje tu również elementów progresywnych. Momentami wyraźnie słychać inspiracje takimi zespołami jak Labÿrinth, Vision Divine czy Axenstar.
Ogromny wkład w brzmienie płyty ma gitarzysta Anthinos, który dwoi się i troi, by nadać kompozycjom różnorodności. Najlepiej wypadają jego wyprawy w rejony neoklasyczne, przywodzące na myśl dokonania Iron Mask. Doskonałym przykładem jest pełen energii i pomysłowości „Dance in the Crimson Sky”. Podobne elementy odnajdziemy w nastrojowym i melodyjnym „Invisible”.
Otwarcie płyty prezentuje się znakomicie — to prawdziwy popis talentu gitarzysty i wokalisty. Każdy element jest tu starannie przemyślany, a wciągający, klimatyczny refren sprawia, że mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Więcej progresywnego power metalu znajdziemy w „Starlit Road” oraz klimatycznym „Avalon”.
Świetnie wypada również drapieżny, a jednocześnie melodyjny utwór tytułowy „A Moment of a Lifetime”, będący ukłonem w stronę prostszego i bardziej przystępnego grania. Bardzo przyjemnie buja „Final Victory”, w którym przemycono elementy hard rocka — to już nieco łagodniejsza, bardziej komercyjna odsłona zespołu. Z kolei stonowany i epicki „Vertical” potrafi zauroczyć swoją formułą oraz aranżacjami; ponownie błyszczy tu Dimitris.
Album zamyka niestety najsłabszy punkt programu — nijaki i nieco przekombinowany „Pain”.
Podsumowując: Stargate nagrało kolejny bardzo solidny album. Zespół wciąż serwuje wysokiej próby heavy/power metal z progresywnymi akcentami, potrafi tworzyć chwytliwe melodie i zapadające w pamięć utwory. Co najważniejsze — ma jasno określoną tożsamość i pomysł na siebie. „The Moment of a Lifetime” to płyta zdecydowanie godna uwagi.
Ocena: 8/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz