niedziela, 14 grudnia 2025

IRONBIRD - High Speed Evil (2025)


 Nieczęsto spotyka się heavy metalowy zespół z Malezji. Nie jest to kraj kojarzony z tym gatunkiem muzycznym, dlatego tym większe zaskoczenie przynosi formacja Ironbird, która powstała w 2015 roku i od początku obrała sobie za cel granie heavy/speed metalu w duchu lat 80.

W ich muzyce bez trudu można wychwycić echa wczesnego Helloween z okresu albumu Walls of Jericho, pojawiają się też wpływy pierwszych płyt Blind Guardian czy bezkompromisowego Exciter. Zespół jest pełen pomysłów, głodny sukcesu i ma jasno określoną wizję zarówno siebie, jak i swoich kompozycji.

Debiutancki album zatytułowany High Speed Evil miał premierę 8 sierpnia i jest to pozycja, której zdecydowanie nie należy lekceważyć. Owszem, próżno tu szukać rewolucji czy eksplorowania nowych rejonów heavy metalu — Ironbird stawia na sprawdzone schematy. Robi to jednak umiejętnie, z wyczuciem i wyraźnym hołdem dla klasyków oraz złotej ery lat 80.

Siła zespołu tkwi przede wszystkim w przemyślanych zagrywkach gitarzysty Eko Nurdin, który stawia na mocne, wyraziste riffy, szybkie tempo i klasyczne brzmienie. Miłym akcentem jest również wokal Ash Rajis, który momentami przywodzi na myśl Kai Hansen z jego najlepszych lat. Materiał jest dynamiczny i bardzo przyjemny w odbiorze — nie ma tu miejsca na nudę. Klimat lat 80. czuć nie tylko w muzyce, ale także w okładce i dopracowanej produkcji.

Album otwiera klasyczny, instrumentalny utwór „The Hellion Iron Throne”, pełniący rolę klimatycznego wstępu. Zaraz po nim wkracza melodyjny „Flight with the Iron” — już w pierwszych sekundach słychać tu ducha Iron Maiden, by później przejść w bardziej bezpośrednie ukłony w stronę heavy/speed metalu rodem z płyt Skull Fist czy Enforcer. To kawałek, który pokazuje, że zespół potrafi solidnie przyłożyć.

Kolejnym mocnym punktem jest „Metal Invaders”, gdzie skojarzenia z wczesnym Helloween są jak najbardziej uzasadnione — sam tytuł zresztą zobowiązuje. Szybko w ucho wpada również przebojowy „Heavy Metal Bikers”: prosty, ale oddający esencję heavy metalu lat 80., będący znakomitym hołdem dla Judas Priest i Iron Maiden.

Riff otwierający „High Speed Evil” przywodzi mi na myśl „Back to Back” zespołu Pretty Maids, choć całościowo utwór skręca w bardziej speedmetalowe klimaty bliskie Helloween i Exciter. Klasyczny heavy metal w melodyjnej odsłonie dostajemy w przebojowym „Burning in the Night”, gdzie wpływy Iron Maiden są wyjątkowo wyraźne. Owszem, oryginalności tu niewiele, ale słucha się tego znakomicie.

Do tego dochodzą rozpędzony „Iron Meets Steel” oraz zadziorny „Titian Sirat”, który zamyka album z odpowiednią dawką energii i charakteru.

Debiut Ironbird to swoista laurka dla wielkich zespołów i przede wszystkim dla heavy metalu lat 80. Formacja oddaje hołd wczesnemu Helloween, Judas Priest, Exciter i Iron Maiden — i robi to naprawdę bardzo dobrze. Jest pazur, pomysłowość i szczere zaangażowanie, słyszalne od pierwszych sekund. Ironbird nie bawi się w półśrodki — od razu przechodzi do ataku.

Brawo, panowie! Bardzo dobra robota. Czekamy na więcej.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz