czwartek, 4 grudnia 2025

WILDHUNT - Aletheia (2026)

 


Długo kazał swoim fanom czekać austriacki Wildhunt. Zespół działa od 2011 roku, stawiając na mroczny klimat oraz mieszankę heavy i speed metalu, wzbogaconą o elementy thrashu i wpływy NWOBHM. Mają jasno określoną wizję i własny styl, a najnowszy album zatytułowany Aletheia tylko to potwierdza. Płyta ukaże się 2 stycznia 2026 roku nakładem Jawbreaker Records.


Co zmieniło się na przestrzeni lat? W 2022 roku do składu dołączył basista Robbie Nobauer, natomiast gitarzysta Julian Malkmus zasilił szeregi grupy już w 2017 roku. Obaj muzycy bez trudu wpasowali się w charakter Wildhunt. Całość jest solidna i przyjemna w odbiorze, choć brakuje tu elementu zaskoczenia oraz utworów, które na dłużej zapadałyby w pamięć. Wildhunt to formacja, która potrafi oddać klimat lat 80. i czerpie pełnymi garściami z twórczości Metalliki, Kinga Diamonda czy Heathen.


Zespół zadbał o to, by oldschoolowy nastrój był wyczuwalny na każdym kroku. Klimatyczna okładka i zadziorne brzmienie tylko to podkreślają — materiał brzmi wręcz tak, jakby powstał cztery dekady temu. Album zawiera siedem kompozycji. Otwiera go spokojne intro „Touching the Ground”. Dopiero „The Holy Pale” w pełni pokazuje możliwości zespołu — to utwór ukazujący ich heavy/speedmetalowe oblicze, z wyraźnymi naleciałościami thrashu, co działa zdecydowanie na plus. Bardzo udany początek płyty.


Melodyjny „Made Man” przynosi pewne echa Running Wild. Słychać tu świetną współpracę gitarzystów Elwitschegera i Malkmusa — muzycy stawiają na klasyczne rozwiązania i wyrazistą melodyjność, co daje znakomity efekt. Wolfgang to nie tylko uzdolniony gitarzysta, lecz również charyzmatyczny wokalista. Wildhunt imponuje świeżością aranżacyjną, a w kompozycjach nie zabrakło też progresywnych zapędów z nutką epickości. Tak właśnie prezentuje się mroczny „In Frozen Dreams”. Podobne emocje niesie tytułowy „Aletheia” — solidny, rockowy kawałek, choć nieco zbyt rozwleczony i momentami męczący.


Całość wieńczy agresywniejszy, utrzymany w thrashmetalowej manierze „Sole Voyage”, stanowiący bardzo dobre podsumowanie płyty.


Klimatyczny wokal, mroczny nastrój i wyraźny hołd dla lat 80. — Wildhunt bez wątpienia potrafi grać i robi to z dużą swobodą. Album jest solidny i przyjemny w odsłuchu, choć brakuje mu świeżości, przebojowości oraz mocniejszych akcentów, które wyróżniłyby go na tle wielu podobnych wydawnictw. Mimo pewnych mankamentów, warto po niego sięgnąć.


Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz