Mausoleum to był wybawiciel wielu młodych dopiero zaczynających karierę kapel. To właśnie belgijska wytwórnia płytowa była odpowiedzialna za promowanie kapel czasami niszowych, czasami może nieco słabe znane wśród słuchaczy, ale mających zadatek na wielką karierę światową. Promowała też kapele jak ATTILA, które właściwie grały dobrze, momentami bardzo dobrze, ale przez wtórność i brak charakterystycznych patentów przepadły w natłoku innych lepszych rzeczy w kategorii heavy metal. Historia tego amerykańskiego zespołu sięga roku 1983 i w początkowym okresie zespół nie wzbudzał większego zainteresowania wśród amerykańskich słuchaczy i wszystko się zmieniło wraz z ofertą wytwórni Mausoleum, która przyczyniła się do wypromowania mało znanego ATTILA za sprawą utworu „Interceptor”, który trafił na składankę „Metal Over America”. Owa promocja zespołu dała pożądany efekt w postaci zainteresowania ze strony Carla Canediego, znanego z THE RODS. To właśnie ta osobistość wzięła na swoje barki produkcję debiutu tego zespołu, co jak się okazuje było ich jedynym dziełem. Mowa w tym przypadku o „Roaling Thunder” z 1986r. Styl ATTILI jest prosty wręcz podręcznikowy, czyli zasada gramy ostro, ale melodyjnie, na tyle że to właśnie melodie mają grać pierwszą rolę i to one muszą iść na pierwszy ogień w każdym utworze. Jednak nie to jest problemem, a owy brak zdecydowania i rozbicie między szybkim dynamicznym heavy z uwypukloną łatwo wpadającą melodią tak jak to słychać w otwierającym „Turn Up The Power” czy też w dynamicznym „Rolling Thunder”, który dowodzą że zespół najlepiej się sprawdzał w szybkich, zwartych kompozycjach. Ten argument najlepiej przemawia przez krótki, przebojowy „Wild”. Próby zwolnienia, próby zmiany stylu różnie się kończą. Do udanych zaliczę zakorzeniony w JUDAS PRIEST „Urban Commanders” , ale czasami kończy się klapą tak jak w przypadku „Chains Around Heaven”, gdzie rockowy wydźwięk wyszedł na nie korzyść utworu. Warty uwagi też jest bez wątpienia cover ALICE COOPERA - „Schools Out” czy też epicki „March Of Kings”, który przez wzgląd na rycerski klimat i na atrakcyjną melodię należy uznać za jeden z najlepszych utworów na płycie, jeśli nie najlepszy. Materiał jest nie najgorszy, muzycy grać potrafią, ale nie wykraczają one ponad średnią krajową i ogólnie jest to dobry album, który niczym się nie wyróżnia. „Rolling Thunder” większych emocji u mnie nie wzbudził, nie wyniosłem zbyt wiele z owe odsłuchu, ale to akurat normalne przy takim materiale, gdzie ciężko o jakiś zapadający utwór, jest ich zbyt mało, żeby rzucić na kolana, podobnie jest z aranżacją utworów, które najczęściej mają oklepane motywy i mało porywające melodie, ale wszystko jest tak przyrządzone, że obrzydzenia nie ma. Nie dziwię się że zespół przestał istnieć, z takim materiałem daleko by nie zaszli. Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz