Jednym z tych zespołów heavy metalowych, który działał na początku lat 80 i który przepadł bez wieści po wydaniu dwóch albumów jest kanadyjski TOUCHDOWN. Mało znana formacja, który została założona w 1983 roku i była ona nastawiona przede wszystkim nagranie prostego, melodyjnego, pozbawionego jakiś udziwnień, jakiś wirtuozerskich popisów gitarowych heavy metalu wzorowanym przede wszystkim na JUDAS PRIEST. Zespół debiutancki album „Don't Look Down” wydał w 1984 r, a rok później ukazał się „Tricks Of A Trade”, który jest przedmiotem dzisiejszych moich rozważań. Niby jest nawiązanie do JUDAS PRIEST, to jednak trzeba przyznać, że wszystko jest podane w formie nieco lżejszej momentami można rzec nawet bardziej hard rockowej co daje się wyczuć w niemal każdej kompozycji. Jednak najbardziej daje się to we znaki przy kontakcie z wolniejszymi utworami. Mam tu na myśli pięknie zaaranżowaną balladę „Illusions” w której uwypuklony zostaje wokal Boba Mody, który w takich klimatach sprawdza się najlepiej. Jego wokal jest czysty, podniosły i taki można rzec ciepły. I to sprawia że nieco się to momentami gryzie z mocniejszymi partiami gitarowymi. „Breakin out” też ma sporo nawiązań do hard rocka i choć sporo tutaj swobody, to jednak cała aranżacja jest nieco monotonna, co sprawia że na dłuższą metę słuchacz przestaje reagować na te tutaj bodźce. Dave Temple jako gitarzysta może nie grzeszy geniuszem, ani też techniką, ale grać potrafi i stara się nawet przybierać równe wcielenia. W hard rockowym, który można usłyszeć w „Pay the Price” stawia na ciepłe, stonowane, pełne swobody i wyczucia partie gitarowe. Szkoda tylko, że wszystko nie wykracza poza pewien przyzwoity poziom. Za pewne najlepiej sprawdza się jego drugie wcielenie, te bardziej heavy metalowe, które można uświadczyć podczas zapoznawania się z otwierającym „On The Run”, który ma riff jakby wyjęty z płyty JUDAS PRIEST. Utwór dobrze odegrany, ale też czegoś mi tu brakuje. Może jakiś autorskich pomysłów, może pazura, albo po prostu elementu zaskoczenia? Pomysł na kompozycję został trafiony w przypadku „Christine” bo tutaj przynajmniej jest zaskoczenie, jest ciekawie poprowadzona sekcja rytmiczna, która na tym albumie zazwyczaj jest jednostajna i taka prostoliniowa, a przecież tutaj aż się prosi o jakąś odskocznię od tej rutyny. Jeden z ciekawszych utworów na płycie. Wszelkie rozbicia między hard rockiem a heavy metal tak jak w „Pretty babe” nie zawsze dawały taki efekt jaki byśmy chcieli. Brak zdecydowania sprawia że kompozycja jest mało przekonująca. Najlepszy utwór? Bez wątpienia „Looking For traces” który ma takie dość często spotykane średnie tempo, które potrafi przyczynić się że słuchacz identyfikuje się z słyszaną muzyką i oddaję się jej w całości. Prosty riff, banalny pomysł, a najbardziej do mnie trafił. „Overload” to też tylko dobry utwór, który brzmi jak większość kompozycji na tym albumie. Zamykający „How Long” to przede wszystkim pokaz umiejętności basisty i właściwie jest to kolejna udana kompozycja, tylko ma jedną wadę, nie posiada ciekawie poprowadzonej linii wokalnej. Paradoksalnie do mało porywającego materiału mamy bardzo udane brzmienie, które przede wszystkim stara się zwrócić uwagę słuchacza na wokal Boba. Z takim repertuarem było jasne że zespół daleko nie zajdzie. Nie sprecyzowany do końca styl, brak jakich elementów które można by im przepisać do autorskich, do tego dochodzi niezbyt trafione pomysły. Niestety zespół nie był wstanie odnaleźć się pośród lepszych zespołów i tak po wydaniu tego albumu kapela rozpadła się. Ocena: 5.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz