niedziela, 29 stycznia 2012

MAD MAX - Stormchild (1985)

Mój stosunek do niemieckiej sceny heavy metalowej już powinniście poznać już dawno i cały czas jestem pełen podziwu dla tego kraju, bo ani razu nie zawiodłem się na kapelach heavy metalowych z tamtego rejonu. Nawet ostatnio wybrany w ciemno MAD MAX okazał się czymś więcej aniżeli kolejnym wtórnym i nudnym zespołem, który w natłoku lepszych rzeczy przepadł w latach 80. Jasne zespół miał kilka problemów kilka zawirowań, ale ostatecznie zespół reaktywowany w 1999 roku istnieje po dzień dzisiejszy i ma się dobrze i to dosłownie. Bo już w tym roku tj 2012 zespół ma zamiar wydać kolejny album. MAD MAX to kapela która łączy heavy metal z elementami hard rocka, tak więc można śmiało tutaj zastosować określenie hard'n heavy. Zespół założony w 1981 roku początkowo wzorował się NWOBHM, kierując się w stronę bardziej komercyjną . Jeśli chodzi o dyskografię, to trzeba przyznać, że wybornie prezentuje się taki „Stormchild” z 1985 roku. Tutaj zespół ukształtował swój styl i to tutaj słychać, że zespół potrafi jednak coś więcej niż tylko grać. „Stormchild” to płyta która zawiera muzykę bardzo melodyjną, dynamiczną, zróżnicowaną, a przede wszystkim bardzo chwytliwą. Bez większych skrupułów połączono tutaj patenty które można było usłyszeć na „Metal Heart” ACCEPT, a także coś z muzyki DEF LEPPARD, MOTLEY CRUE, czy DIO. Na trzecim albumie mamy do czynienia praktycznie z nowym składem. Z tego znanego z „Rooling Thunder” został wokalista Mike Voss, który tym razem również zagrał na gitarze, a także Jurgen jako gitarzysta został na swoim stanowisku. Christoph Wegmann jako nowy nabytek sprawdza się znakomicie, nie jest sztywny, nie jest też przewidywalny, potrafi grać finezyjnie, z wyczuciem, z energią. Z kolei nowa sekcja rytmiczna sprawia, że album jest bardzo dynamiczny i urozmaicony. Brzmienie albumu jest naprawdę dopieszczone i wywiązał się ze swojego obowiązku Kalle Trapp, który w latach 90 badzie robił chórki na płytach BLIND GUARDIAN.  Wracając do „Stormchild” to naprawdę ciężko doszukać się jakiś wad i właściwie materiał na to zbytnio nie pozwala. Już od pierwszych minut słychać znajomo brzmiący riff „Never say Never”, który mógłby zdobić muzykę ACCEPT z „Metal heart”, ale tutaj MAD MAX dodaje nieco więcej luzu, nieco hard rocka i nieco komercyjności co sprzyja atrakcyjności i przystępności tego kawałka jak i muzyki MAD MAX. Micheal Voss to naprawdę znakomity wokalista, śpiewa czysto, ale ma ogień i charyzmę, co sprawia że muzyka tej kapeli jest zadziorna i pełna autentyczności. Ażeby nie wpaść w rutynę i monotonię zespół szybko robi odskocznię w stronę szybszego grania i „Run For The Night” to petarda, mająca naprawdę ciekawy klimat i łatwo wpadający w ucho refren. Kompozycja w sam raz do koncertowej setlisty. Jeszcze inną strukturę ma „Lonely Is A Hunter” jest jakby ukłonem w stronę DEF LEPPARD i jest to naprawdę piękna kompozycja. Ciekawie dopasowana gitara akustyczna, ekspresyjna pod każdym względem, zwłaszcza wokalnym. Do tego dopisujemy porywający refren i proszę killer gotowy. Gdzie jest DIO? Hmm odpalcie sobie tytułowy „Stormchild” i się w słuchajcie w główny motyw gitarowy i co nie przypomina wam to „Stand up And Shout”? Z każdym utworem człowiek się co raz bardziej przekonuje do nie przeciętnych umiejętności muzyków zwłaszcza Christopha, bo każda jego solówka jest finezyjna, momentami ocierająca się o shredowe granie takie mam odczucia przy  speed metalowym „Rollin Dice”, czy bardziej true metalowym „Love Chains”. Spokój wnosi instrumentalny „Return Of the Hunter”, który ma ciekawie zaplanowaną aranżację i czasami skromność też może mieć swoje atuty. „Restless Survivior” to kompozycja zachowana w tradycyjnym niemieckim heavy metalu i gdzieś ta kwadratowość daje tutaj o sobie znać. Melodie na  tym albumie odgrywają wręcz pierwszoplanową rolę i gdyby nie ich atrakcyjność to pewnie już by nie było tak ciekawie. Ale na szczęście zespołowi starczyło sił  i pomysłów na cały materiał. A skoro mowa o melodiach , to trzeba przyznać, że pod względem wyróżnia się „Hereos Die young” gdzie cała warstwa isntrumentalna z naciskiem na partie gitarowe jest oznaką atrakcyjnych melodii, które w łatwy sposób wpadają w ucho. Całość zamyka nastrojowa ballada „Voicies In The Night”. No troszkę się rozpisałem, ale to pod wpływem ciągłego zachwytu owym wydawnictwem. Po raz kolejny przekonałem się o potędze niemieckiej sceny heavy metalowej. Muszę dopisać do swoich ulubionych kapel z tamtego rejonu MAD MAX bo jest to coś więcej niż kolejny zespół z lat 80. „Stormchild” to kopalnia hitów i atrakcyjnych melodii, brać w ciemno. Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz