3 dzień nowego roku 2013 i czas
napisać o pierwszej płycie z tego roku, a jest nią debiutujący w
tym roku ukraiński WINDRUNNERS. Zespół, który
swój styl muzyczny określa mianem power/speed/ heavy metalu i
po trochu z tych gatunków słychać, co już dla mnie jest
plusem, bo to jest w końcu ulubiony mój przedział jeśli
chodzi o heavy metal. Czy debiutancki album „Undead” ma
więcej plusów? Czy jest to album, który wzbudza
pozytywne odczucia podczas słuchania?
Aby poznać album, trzeba poznać
zespół, a ich historia rozpoczyna się w 2008 roku kiedy to
został założony i nastawiony na granie power/speed metalu z
elementami heavy metalu czy też thrash metalu. Ich styl jest
przesiąknięty wpływami PRIMAL FEAR, HELLOWEEN, BLOODBOUND czy też
bardziej heavy metalowymi zespołami typu JUDAS PRIEST czy IRON
MAIDEN co zresztą słychać to w jaki sposób są konstruowane
melodie, partie gitarowe, to jakie solówki występują i to
jak konstruowana jest tutaj przebojowość. Taki styl jest gwarancją
tego, że sporo słuchaczy sięgnie po ten album, co jest bardzo
dobrym chwytem. Na szczęście styl i nawiązanie do tych znanych
kapel jest na takim poziomie, że nie ma powodów do
narzekania. Oczywiście styl jest wtórny i takich płyt,
takich zespołów jest coraz więcej, ale nie można
powiedzieć, że mamy do czynienia z kapelą, która grać nie
potrafi i nie ma siły przebicia przez dość silną konkurencję.
„Undead” to solidny album, który jest dziełem młodych
muzyków, którzy wiedzą co mają robić i jak to robić,
żeby osiągnąć pożądany efekt, który ma zadowolić
muzyków oraz słuchaczy. Czym byłby ten album bez mocnego,
zadziornego wokalu Tima, który pełni rolę również
gitarzysty? Czym byłby ten album bez tego jej maniery
przypominającej Andiego Derisa czy Patrika Johanssona z BLOODBOUND?
Czy można byłoby mówić o solidnym albumie bez tej
zróżnicowanej, mocnej sekcji rytmicznej, czy też bez
zadziornych riffów, energicznych, melodyjnych solówek,
bez tych chwytliwych melodii wygrywanych przez duet Tim/Vlad, czy też
przez Tritę, która pełni rolę klawiszowca? Zapewne nie i w
połączeniu z mocnym, dobrze wyważonym brzmieniem te cechy stanowią
siłę tego wydawnictwa.
Pora skupić się na materiale i
opowiedzieć z czym mamy do czynienia. Otwieracz „Undead”
nieco mrocznym wydźwiękiem, zadziornością i niezwykłą
melodyjnością nasuwa oczywiście BLOODBOUND i jest to solidny
kawałek utrzymany w konwencji heavy/power metalowej. JUDAS PRIEST i
PRIMAL FEAR to zespoły, które wyraźnie dają o sobie znać w
dynamicznym „Lifeless”, który niektórym
powinien być znany z mini albumu, który promował ten
pełnometrażowy album. Energiczny riff, rozpędzona sekcja
rytmiczna, praca gitar utrzymana w power metalowej formule to cechy
„First”, który przypomina ostatnie dokonania
HELLOWEEN. Bardziej stonowane klimaty przesiąknięte gothic metalem,
nieco hard rockiem można usłyszeć w „Time”. Oczywiście
jest i ballada, a „Prisoned in stone” to solidna ballada,
lecz i bez niej album byłby równie interesujący. Średnie
tempo i riff w stylu JUDAS PRIEST to właśnie cały „Eternal”,
który jest kolejnym chwytliwym i takim łatwo zapadającym
utworem na płycie. Do moich ulubionych kawałków zaliczę z
pewnością dynamiczny „Evil Potion” i zamykający
„Goodbey My Darling”, który jest przyozdobiony
bardzo interesującymi melodiami, które wygrywane są przez
gitary i klawisze.
Rok 2013 zaczął się całkiem dobrze
jeśli chodzi o muzykę heavy metalową. Mamy już pierwszy bardzo
solidny album, pierwszy ukraińskiej formacji, która ma
potencjał, która potrafi nagrać dopracowany i atrakcyjny dla
słuchacza album i „Undead” jest tego znakomitym przykładem.
Pozycja obowiązkowa dla fanów heavy/power metalu, mocnych,
zadziornych riffów, ostrego wokalu, chwytliwych melodii i
przebojów, które zapadają w pamięci. Gorąco polecam!
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz