wtorek, 3 grudnia 2013

ALCATRAZZ - Disturbing The Peace (1985)



Wszystko się wydawało, że po wydaniu znakomitego debiutu Alcatrazz stanie się drugim Rainbow. Niestety Yngwie Malmsteen opuścił szeregi tego zespołu na rzecz solowej kariery, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Niestety Alcatrazz został bez gitarzysty, który podoła roli wygrywania ciekawych i urozmaiconych solówek i riffów. Yngwie ustawił poprzeczkę bardzo wysoko i ciężko było znaleźć zastępstwo na jego miejsce. W końcu wybrano doświadczonego Steve'a Vai'a i nagrano nowy album zatytułowany „Distrurbing the peace”.

Choć stylistycznie Alcatrazz się nie zmienił się aż tak bardzo to jednak można wyczuć zmianę Alcatrazz w stosunku do debiutu i nie da się ukryć braku Yngwiego. Uleciała gdzieś w tym wszystkim ta urozmaicona gra, bardziej wyszukane i magiczne melodie, gdzieś więcej pojawiło się hard rocka i komercyjnego charakteru aniżeli metalowego jak na debiucie. Steve Vai nie jest złym gitarzystą, potrafi grać i nawet nieco przypomnieć stylem grę np. Ritchiego Blackmore'a, ale jakoś nie wczuł się dobrze w styl zespołu. Można ponarzekać że płyta jest mniej atrakcyjna i przebojowa niż poprzednia, ale Steve Vai i Graham Bonnet robią wszystko co ich w mocy by płyta była solidna i miła w słuchaniu. To akurat się udało, bo płyta sama w sobie nie jest zła, ba ma nawet dobre momenty. Nie brakuje szybkich, melodyjnych kawałków o czym świadczy „God Blessed Video” czy utrzymany w stylu Rainbow „Wire and Wood”. Ten drugi utwór to prawdziwa perełka i przykład że można grać dobrą muzykę na miarę debiutu. Rock'n Rollowy „Stripper” pokazuje że Steve Vai jest utalentowanym gitarzystą, który się zna na rzeczy i jego partie fajnie upiększa Jimmy Waldo. „Mercy” to dobry hard rockowy kawałek przypominający o twórczości Deep Purple, Dokken czy Ratt. Jak wspomniałem wcześniej płyta jest bardziej komercyjna, bardziej rockowa o czym dowodzą takie utwory jak „Will You Be Home Tonight”, balladowy „Desert Diamond” czy melodyjny „Sons and Father”. Dobra sekcja rytmiczna i czyste, brytyjskie brzmienie sprawiają, że płyta jest miłym sposobem na spędzenie czasu wolnego.

Nie udało się nagrać albumu równie dynamicznego, energicznego i pięknego pod względem melodii i popisów gitarowych co „No parole for rock'n roll”, ale ta płyta to kawałek solidnego rockowego grania. Nie brakuje tutaj lekkich i przyjemnych kompozycji, które umilą czas. Steve Vai spisał się dobrze, ale nie został na długo w zespole i Alcatrazz znów został zmuszony do poszukiwania nowego gitarzysty, ale to historia na inną recenzję. „Disturbing the Peace” to płyta która mimo mało pochlebnych recenzji, broni się i potrafi umilić czas.

Ocena: 6/10

P.s recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz