środa, 25 marca 2015

MAJESTY - Generation Steel (2015)

Jestem tego zdania, że niemiecki klon Manowar działający pod nazwą Majesty ma swoje najlepsza lata już dawno za sobą. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to wciąż jeden z tych zespołów, który trzyma się swojego stylu i nie schodzi poniżej pewnego poziomu. W 2011 roku zespół znów powrócił do nazwy Majesty i jedyne co się nie zmienia od lat to muzyka. Wciąż zespół gra prosty, melodyjny true heavy metal mocno inspirowany na twórczości Manowar. Tak było na „Reign in Glory” choćby czy na „Sword and sorcery” i tak jest na nowym „Generation Steel”. Toż to typowy album tego zespołu i albo się akceptuje ich styl albo jest się wrogiem Majesty i true metalu.

Może nowy album to nie jest ich największe osiągnięcie i z pewnością nie ma startu do klasyków jak „Reign in Glory” czy nawet bardzo udanego poprzednika „Banners High”. Może za mało tutaj takich momentów rzucających na kolana czy utworów, które zrobiły by takie wrażenie jak te sprzed lat. W końcu ciężko zaskoczyć jak któryś raz z rzędu podaje się tą samą formułę To może niektórych nudzić i wręcz odstraszać. Majesty nawet nie kusi się o jakiś eksperyment i idzie po najmniejszej sile oporu. Dostajemy prosty i łatwy w odbiorze materiał, który może nie zabija ostrym brzmieniem, czy potężnym wokalem Maghary. Atuty tego albumu tkwią w czymś zupełnie innym. Tym czymś jest to, że zespół stara nas zauroczyć prawdziwym ture metal, stylem ala Manowar, no i atrakcyjnymi melodiami, które wychwalają metal i stal. Banalne jest to do bólu, ale taki jest Majesty. Niczego nie udają nawet w promującym płytę „Hawks will Fly”, który jest jednym z mocniejszych punktów tej płyty. To jest prawdziwy hit i to jest właśnie cały Majesty. Kolejny heavy metalowy hymn do kolekcji. Tytułowy „Generation Steel” to spokojniejszy kawałek, który ma w sobie nawet nieco hard rockowej maniery. Ja tam w tej kapeli zawsze ceniłem sobie szybkie petardy i tutaj w tej roli „Circle of Rage”, marszowy „Damnation Hero” czy ocierający się o power metal „Knights of the Empire”. Dobrze też potrafi rozbawić radosny „Rulers of The World”, który jest hymnem równie świetnym co te tworzone na przestrzeni wieków przez Manowar. Znakomicie tutaj prezentują się chórki. Na koniec pozwolę sobie wyróżnić dwa epickie kawałki czyli „War for metal” czy „children of The Dark”, które porywają swoim średnim tempem i mocną sekcją rytmiczną. To jest przykład, że stać ich jeszcze na świetne kompozycje.


Majesty nie ma zamiaru zmieniać stylu i rezygnować z metalowych hymnów ku czci Manowar i true metalu. Nagrywają kolejny album i niczego on może nie wnosi do twórczości, może już nie ma tego wysokiego poziomu co kiedyś, ale jest to wciąż muzyka pełna szczerości, miłości do heavy metalu i zagrana prosto z serca. Są hymny, są i petardy, a nawet i wolniejsze kawałki, tak więc dla każdego się coś znajdzie. .

Ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. No i git, płyta równa i bez smętów, ja dałbym nawet 8/10, bo te melodie tym razem są wyjątkowo nośne i się nie nudzą.

    OdpowiedzUsuń