Nie ma już Tarji w
Nightwish, które wyniosła ten zespół na wyżyny. Nie
ma już też Anette Olzon, który popowy wokal jakoś wpasował
się na ostatnim albumie. Teraz nastała era Floor Jensen, która
znana jest choćby z After Forever, Revamp czy Star One. Z
pewnością jest to charyzmatyczna wokalistka, która jest
bardziej uzdolniona niż Anette i z pewnością jej bliżej do
Tarji. Mnie osobiście ucieszyła informacja, że to Floor obejmie
rolę wokalistki Nightwish. Pojawiła się nadzieja, że nadchodzący
album „Endless Forms Most Beautiful” będzie bardziej w starym
stylu, że będzie bardziej metalowy. Po części udało się spełnić
owe pokładane nadzieje, ale czy rzeczywiście jest to ten Nightwish
za którym tak wielu tęskni.
Z pewnością ten album
nie jest czymś nowym i właściwie można mówić o
rozwinięciu pomysłów z poprzedniego krążka. Znów
mamy koncepcyjny album, który został zainspirowany pracami
Darwina i zabiera nas do krainy nauki i świata natury. Filmowy
charakter materiału tylko to podkreśla jednocześnie epickość,
rozmach albumu i klimat zaczerpnięty z poprzedniego wydawnictwa.
Zespół znów postawił na efekty i bogate aranżacje,
czyli mamy właściwie powtórkę z rozrywki. W sumie to jest
nawet na miejscu, bo Nightwish to jeden z najważniejszych zespołów
grających symfoniczny metal. Szkoda tylko, że zespół gdzieś
traci na swojej agresji i traci heavy metalowy pazur. Na szczęście
i tak „Endless Forms Most Beautiful” ma w sobie więcej energii i
heavy metalu niż ostatnie dwa albumy. Słuchając nowego krążka,
można poczuć się jakby zespół próbował nawiązać
do „Once” i w sumie wyszło to nie najgorzej. Z pewnością nie
brakuje utworów, które robią wrażenie. Najlepiej
wypadają te utrzymane w starym, heavy metalowym stylu. Tu trzeba
wyróżnić energiczny „Shudder before the Beautiful”,
który przypomina do bólu „Storytime”, czy
mocniejszy, agresywniejszy „Weak Fantasy”. To
bardzo dobry początek płyty. Co ciekawe gitarzysta Empuu jakoś
mało z siebie daje i właściwie za dużo go nie słychać. Więcej
tutaj już robi nowy perkusista w postaci Kaia Hanto czy lider grupy
Tuomas. Album słusznie promował „Elan”, bo w końcu to typowy
singlowy kawałek. Prosty, chwytliwy i ma coś z „Nemo” czy „I
want tears my back”. Kawałek jest spokojny, klimatyczny i przede
wszystkim porywa swoim chwytliwym charakterem. Nie jest to ich
najlepszy kawałek, ale z pewnością wstydu im nie przynosi. Podoba
mi się znów wykorzystanie folkowych patentów i
stworzenie ciekawej melodii. Jednym z najlepszych utworów na
płycie jest również energiczny „Yours is an empty
Hope”. Jest w końcu heavy/power metal, mocniejszy riff i
pewniejszy wokal Floor, który wspiera Marco. Pierwszym
zgrzytem jest na płycie balladowy „Our Decades in the Sun”,
który niczego nie wnosi do całości. „My Walden”
to kawałek podobny stylistycznie do singlowego „Elan” , z tą
różnicą że jest bardziej zadziorny i ma w sobie więcej
energii. Mocnym akcentem na płycie jest też tytułowy kawałek,
który jest znów mieszanką „Once” i „Imaginaerum”.
Bardzo dobra mieszanka i miło znów usłyszeć nieco
mocniejsze granie w wykonaniu Nightwish, bo tego brakowało ostatnio.
W podobnej tonacji jest utrzymany przebojowy „Alpenglow”,
który również zabiera nas do starego dobrego Nightwish
i tutaj Floor też stara się śpiewać agresywniej. Miłym dodatkiem
są partie fletowe. Całość niezwykle długi, epicki kolos w
postaci 20 minutowego „The Greatest show on earth”.
Za dużo patosu, za dużo przepychu i filmowego charakteru sprawiają,
że utwór momentami przynudza.
Każdy z nas liczył na
wielkie wydarzenie i na wielki powrót Nightwish do korzeni. To
udało się tylko w połowie i zespół jakby tylko trochę
nawiązał do czasów „Once” co już nie lada sukcesem.
Przede wszystkim „Endless forms most beautiful” to płyta
energiczna, ma kopa, ale to wciąż album będący kontynuacją stylu
wypracowanego na „Imaginaerum”, z tym że Floor jest lepszą
wokalistką. Szkoda tylko, że nie pokazała swojego prawdziwego
charakteru i tej swojej mocy z której słynie. Co by nie
napisać, to trzeba oddać że jest to solidny album i jest kilka
ciekawych momentów, które sprawią że łezka w oku się
zakręci. Warto posłuchać, jak Nightwish prezentuje się z nową
wokalistką.
Ocena: 7/10
A mi się poboba 9/10
OdpowiedzUsuńMożesz wyjaśnić niby czemu 9/10 ? bo mi się też album podoba, ale to nie oznacza że zasługuje na tak wysoką notę :P stwierdzam, że takie komentarze typu"podoba mi się 9/10" nie wiele wnoszą :p Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA cóż więcej mam napisać?;) nie mam wprawy w pisaniu muzycznych recenzji;)
OdpowiedzUsuńNie każę Ci pisać recenzji tylko opinię:P, ale popartą argumentami :D
OdpowiedzUsuń