niedziela, 13 września 2015

BULLET FOR MY VALENTINE - Venom (2015)

Nie jestem jakimś wielkim fanem sceny metalcorowej, nie do końca pojmuje ten styl i to co przejawia się w tym gatunku. Jednak są niektóre zespoły, które grają mieszankę melodyjnego metalu,power metalu, metalcoru czu groove metalu jak np. Bullet for My Valentine. Ich recepta na nowoczesny heavy metal bardzo mi odpowiada. Co ich wyróżnia na tle innych kapel tego typu? Bez wątpienia pozytywna energia, umiejętność tworzenia chwytliwych przebojów, a także dość czysty i bardziej techniczny wokal Matthewa Tucka. To wszystko sprawiło, że kapela zdobyła swoje grono fanów i szybko też zdobyła sławę. Miejsce w metalcorze już zagrzali na stale i są zaliczani do najciekawszych kapel z tego kręgu. Tak więc nic udowadniać nie muszą, a swój najlepszy album nagrali w 2008 roku. „Scream aim Fire” to było coś, to był pewien swoisty powiew świeżości w melodyjnym graniu. Jednak kolejne dwa albumy, pokazały że zespół gdzieś zatracił swoją tożsamość i potencjał. „Venom”, który był zapowiadany od dłuższego czasu, miał być znów powrotem to szybszego i ostrzejszego grania. Wróciła nadzieja, że czasy „Scream aim Fire” powrócą na dobre.

Faktycznie tak jest. Ten polot, ta lekkość, ta przebojowość i niezwykła melodyjność powróciły wraz z „Venom”. Okładka prost, schludna i potrafi podziałać gdzieś na zmysły. Z pewnością nie zdradza co tak naprawdę kryję się za okładką. Zespół tym razem podarował sobie kombinowanie z stylistyką i postawił na dawną szybkość, energię, drapieżność i przede wszystkim na dobre melodie. Matthew też gra o wiele ciekawiej niż na ostatnich płytach, słychać zaangażowanie i to, że pracował na dobrymi motywami znacznie dłużej. Jest gdzieś w tym wszystkim duch z „scream aim Fire”, który sobie tak cenie. Przede wszystkim produkcja tej płyty też jest na wyższym poziomie niż dwóch ostatnich albumach, które było niedopracowane. Materiał jest krótki i treściwy, tak więc zespół też podarował sobie nie potrzebne wstawki i zagrania. Promocyjny „No Way out” to właśnie takie miłe nawiązanie do czasów „Scream aim Fire”. Mamy agresję, szybkość, ale jest miejsce na lżejszy i bardziej melodyjny refren. Wszystko dobrze wyważone, tak żeby było w tym metalcore, melodyjny metal nutka thrash metalu, groove metalu a nawet power metalu. Co mi od samego początku podobało się w tym zespole to bez wątpienia wokal Tucka, który ma w sobie to coś. Wokal taki nieco inny od tych co znamy. Potrafi śpiewać agresywnie, ale też lżej i tak bardziej rockowo. „Army of Noise” to utwór brutalniejszy i ma w sobie pewne znamiona thrash metalu, co też ma swoje plusy. Dobrze wpasuje się w setlistę koncertową taki hymnowy „You Want a Battle?” w którym idealnie wpasowano chórki. Sam utwór ma w sobie sporo z hard rocka, co pokazuje jak zespół elastycznie porusza się pomiędzy różnymi stylistykami. „Broken” to z kolei kawałek przesiąknięty nie tylko metalcorem, ale tez thrash czy power metalem. Tytułowy „Venom” to utwór który przypomina to co było najlepsze w „Scream Aim Fire”. Umiejętność wtrącenia w tą agresję ciekawych spokojnych, rockowych motywów. Tuck i Paget o wiele lepiej wypadają jeśli chodzi o ich partie. Więcej dynamicznych i pełnych finezji solówek, więcej chwytliwych melodii i wszystko jest lepiej dopracowane. Słychać, że kompozycje rodziły się prosto z serca, że pracowano nad nimi i szykowano coś wielkiego. Kiedy słucha się takich petard jak „Skin” czy przebojowego „Pariah” to się wie, że faktycznie tak jest.

Zespół obiecywał, że nagrywają znacznie agresywniejszy album, że będzie więcej petard, killerów i mocnych riffów. Słowa dotrzymali i faktycznie stworzyli dzieło, które można postawić obok znakomitego „Scream aim Fire” Nowy album prezentuje się okazale i nie wiele mu brakuje do krążka z 2008 roku. „Venom” to dawka agresji, dynamiki, dobrych melodii, chwytliwych przebojów i właściwie jest to jedna z najciekawszych płyt z taką muzyką jeśli chodzi o rok 2015. Wielki powrót Bullet For My Valentine po 7 latach błądzenia tak można opisać najnowsze dzieło, które już można nabyć w sklepach muzycznych, do czego też zachęcam. Dobra robota.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz