czwartek, 17 września 2015

STARQUAKE - Times that Matter (2015)

Świat pędzi do przodu i wiele muzyków stara się zdążyć za trendami i stworzyć coś na miarę naszych czasów. Jednak są jeszcze takie zespoły jak The Vintage Caravan czy choćby Starquake, które żyją latami 70 czy 80. Starają się za sprawą swojej muzyki oddać hołd dla takich kapel jak Praying Mantis, Deep Purple, Rainbow , Whitesnake czy Iron Maiden. Nie jest łatwo zagrać coś w takim stylu i na równie wysokim poziomie, ale niemiecki band Startquake dał popalić w tym roku i ich drugi album „Times that matter” to klasyczny progresywny rock mocno zakorzeniony w latach 70 czy 80. Zresztą czy ta okładka w stylu Asia może kłamać?

Niemiecka formacja daje dobry przykład, że w dzisiejszych czasach można nagrać klasyczny materiał i to bez wdawania się w nowoczesne smaczki. Nie trzeba było ulegać eksperymentom czy trendom. Wystarczyło podążyć za głosem serca i swoimi pasjami, za muzyką która ich ukształtowała jako muzyków. Mamy tutaj organy niczym z najlepszych płyt Deep Purple, psychodeliczny klimat, specyficzny wokal Mikeya no i naszpikowane emocjami i finezją partie gitarowe. To wszystko tworzy magiczny świat, który przenika nas już od samego początku. Brzmienie zostało tak podrasowane, by jeszcze bardziej nas zbliżyć do tamtych lat i przypomnieć nam starą szkołę hard rocka. Na sam start zespół wybrał 8 minutowy kawałek w postaci „Scenes from a Revolution” i to okazał się idealny wybór. Jak na otwieracz jest niezwykle klimatyczny i rozbudowany, a co ciekawe ma w sobie spore pokłady NWOBHM. Sporo tutaj ciekawych zwariowań i motywów. Głównie zapada ten zagrany na cymbałkach, który jest prosty, ale w tej swojej formie jest po prostu niesamowity. Rainbow i twórczość Blackmore'a to nie tylko niesamowite popisy gitarowe, to przede wszystkim wysokiej jakości przeboje, które podbijały listy przebojów w swoim czasie. Co ciekawe Startquake też potrafi stworzyć swoje. Jednym z nich jest energiczny „Close Encounter”, psychodeliczny „Im going mad” czy wreszcie rytmiczny „Here i go again”. Progresywność pojawia się nie tylko na papierze jeśli o to pytacie, bowiem najlepszym na to dowodem jest kolos w postaci „Rise and fall”. Niezwykła przygoda do lat 70 i świata progresywnego rocka, która trwa ponad 21 minut. Kto lubi ballady Metaliki ten z pewnością polubi balladę w postaci „Times that matter”. Nie zabrakło na płycie mocniejszego akcentu również, a jest nim bez wątpienia „No more Hate”, który brzmi nieco cover „Wasted Years” Iron Maiden. Na koniec mamy ukłon w stronę Queen czyli „Fairytale”.

Ciężko dzisiaj o dobry hard rockowy album utrzymany w klimacie takich bandów jak Whitresnake, Rainbow czy Deep Purple. Nie tak łatwo stworzyć taki sam klimat, wypełnić pewien schemat, szkielet zapadającymi w głowie motywami czy melodiami. Jednak tutaj wszystko brzmi tak jak powinno i sam zespół pokazał klasę i potencjał jaki w nich drzemie. Więcej takich płyt i pustka po Rainbow zostanie wypełniona. Polecam fanom klasycznych dźwięków.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz