Nazwisko Skinner fanom
amerykańskiego heavy/power/thrash metalu powinno być znane dość
dobrze, zwłaszcza jeśli jest się fanem Imagika. Tak jest to jeden
z bardziej charyzmatycznych wokalistów, który
przypomina mi styl śpiewania reprezentowany przez Tima Rippera
Owensa i Matta Barlowa. Norman Skinner obecnie współpracuje z
Davidem Garcia pod nazwą Hellscream, gdzieś tam wyczekiwany jest
debiutancki album Dire Peril. Widać, że nie potrafi zagrzać
stałego miejsca i że jest znany nie tylko z jednej kapeli. Poza
tymi wcześniej wspomnianymi jest też zespół o nazwie
Skinner, czyli sygnowana własnym nazwiskiem. Ta założona w 2010 r
kapela nagrała póki co mini album w postaci „The Enemy
Within”.
Pierwsze skrzypce na tej
płycie gra nie kto inny jak sam Norman Skinner, który nadaje
płycie odpowiedniego drapieżnego charakteru i takiej nutki
nowoczesności, w której są echa Imagika. Taki stan rzeczy
nie powinien nikogo dziwić, zwłaszcza że za całe tło gitarowe
jest odpowiedzialny gitarzysta Imagika Robert Kalowitz oraz jego syn
Grant. Ich gra jest daleka od perfekcyjnej i jest kilka
niedociągnięć, ale porozmawiajmy o plusach. Przede wszystkim
podoba mi się to, że nawiązują do tradycji amerykańskiego
heavy/power metalu, w której jest mała dawka thrash metalu,
brudu i agresji. Właśnie to jest cały amerykański styl, który
nie da się ot tak podrobić. Mocne, ciężkie, pełne brudu i
dzikości riffy oraz melodie, którymi nas obsypuje otwieracz
„Sleepwalkers” to jest właśnie to czego większość
słuchaczy oczekuje od Skinnera. Czy zraża was fakt, że nie ma w
ich graniu nic nadzwyczajnego ani oryginalnego? Zespół
nadrabia solidnym wykonaniem, ciężarem oraz energią, która
jest podstawowym składnikiem każdego utworu. „Hell In My
Hands” to jest jakby styl Skinner w pigułce i to właśnie
w takiej stylizacji zespół wypada bardzo dobrze i tego
powinni się trzymać. Elementy thrash metalu gdzieś zostają
zawarte w „Miss Agony”,ale to zamykający „The enemy
Within” robi największe wrażenie podczas słuchania.
Wyjątkową moc zawdzięcza przebojowemu charakterowi oraz dobrze
rozplanowanej sekcji rytmicznej, która napędza ten utwór.
Ta kompozycja to jest model grania, który zespół
powinien zastosować w przyszłości.
Skinner to kolejny
zespół/projekt tego muzyka i w sumie kolejny który nie
spotkał się z większym zainteresowaniem. Czyżby muzyk żył w
cieniu sławnego Imagika? Czy może jest to winna niezbyt trafionych
pomysłów na kompozycje. Skinner to solidna marka, ale tutaj
też nie pokazuje pełni swoich umiejętności. Płyta skierowana do
fanów głosu Normana, zaś ci co szukają czegoś mocniejszego
i z wyższej półki to polecam zespół Hellscream, w
który Norman pokazuje klasę, ale to jest temat na inną
recenzję.
Ocena: 6.5/10
P.s
Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz