Jednym z moich ulubionych
zespołów heavy/speed metalowych z lat 80 jest Savage Grace i
to nie tylko z tego powodu, że to kolejny znakomity amerykański band.
Nagrali dwa znakomite albumy oddające to co najlepsze w speed
metalu. Kapela próbowała się odrodzić o czym mogły
świadczyć udane koncerty na przełomie 2009 -2010. Nieco inny
skład, ale na żywo słychać było że radzili sobie całkiem
dobrze i wiedzieli jak odtworzyć stare dobre kawałki tej znakomitej
formacji z lat 80. Niestety nic więcej z tego nie wynikło, a muzycy
którzy tworzyli nowy skład Savage Grace postanowili założyć
własny band, będący jedyną właściwą kontynuacją tego co grał
Savage Grace. Założyli Masters Of Disguise, oczywiście nazwę
zapożyczając od debiutanckiego albumu Savage Grace. Zespół
szybko się wziął za pracę nad pierwszym swoim własnym
wydawnictwem z własnym materiałem. I tak o to się ukazał w 2013
„Back With a Vengeance”.
Nie inaczej Savage Grace
powraca z zemstą, z tym że pod inną nazwą. Masters Of Disguise
kojarzy się z starym niemieckim speed metalowym zespołem nie tylko
za sprawą nazwy, czy tego że tworzą tą formację ludzie, którzy
grali na koncertach Savage Grace. Spójrzcie na frontową
okładkę „Back with A Vengeance” i powiedźcie czy wam też
główna postać kojarzy się z tą z okładki „Master Of
Disguise” Savage Grace? Na pewno tak, a jeśli się dobrze
przyjrzycie to w okularach zobaczycie odbicie pani przywiązanej do
motocyklu, czyli to co widzieliśmy na pierwszym albumie Savage
Grace. Co ciekawe Masters Of Disguise jako jeden z niewielu zespołów
kontynuuje to co grał niegdyś Savage Grace i jako jedyny brzmi tak
bliźniaczo. Masters Of Disguise też stawia na szybkie tempo sekcji
rytmicznej, na chwytliwe melodie i dużą dawką energii, która
ma swoje odbicie w przebojach, których tutaj nie brakuje. Nie
można by mówić o Masters Of Disguise jako drugim Savage
Grace, gdyby nie to że wokalista Alexx Stahl brzmi jakby został
wyciągnięty z lat 80 i na jego korzyść działa to że brzmi jak
Mike Smith z oryginalnego składu Savage Grace. Płyty Savage Grace
cechowały się godnymi uwagi popisami gitarowymi, które
bazowały na mocnym i ostrym riffie czy też przemyślanych
pojedynkach na solówki. Tutaj Coldsmith i Deguis stawiają na
tradycyjne rozwiązanie i przede wszystkim liczy się dobra melodia,
a tych nie brakuje. Dawno nie słyszałem tak szczerego materiału,
który tak znakomicie oddaje klimat lat 80 oraz stylistykę
Savage Grace. Zaczyna się jak za dawnych lat bowiem od
instrumentalnego intra w postaci „Back With Vengeance”,
który nasuwa Iron Maiden, ale też „Little Roar” z debiutu
Savage Grace. Tradycji staje się zadość wraz z kolejną
kompozycją, która jest po prostu szybka i pełna agresji.
Właśnie taki jest znakomity „Never Surrender”.
Rytmiczny „The Omen” wyróżnia się niezłą
rytmiką i bardziej złożonym motywem, który nie dopuszcza
rutyny na płycie. Potem mamy serię szybkich kawałków, które
podgrzewają temperaturę, ale na szczególne wyróżnienie
zasługuje melodyjny „Alliance”, który
wyznacza standard heavy/speed metalowego grania jaki powinno się
zachować. Zespół jakby przyspiesza w energicznym „Sons
Of Doomed”, natomiast w „Liar” pokazują
się z nieco innej strony. W tym drugim kawałku mamy stonowane tempo
i mroczniejszy klimat. Ta płyta to majstersztyk jeśli chodzi o
heavy/speed metal, a najbardziej co zachwyca tutaj to praca gitar
oparta o stare, tradycyjne rozwiązania, jednocześnie przenosząc
nas do lat 80. Gdyby nie soczyste i takie dopieszczone brzmienie, to
pewnie nie jeden by zwątpił czy jest to płyta z roku 2013.
Znakomitą grę gitarzystów przypieczętowują „Into
The Unknown” i zamykający album „The
Templars Gold”.
Savage Grace powrócił
i jego zemsta jest słodka. Jasne jest to teraz Masters Of Disguise i
w nieco innym składzie, ale jak inaczej o nich mówić jak nie
o drugim Savage Grace? Logo, okładka i styl muzyczny, właściwie
wszystko za tym przemawia. Cieszę się, że muzyka Savage Grace
przetrwała próbę czasu i że w końcu pojawia się ktoś,
kto przejmie ich dziedzictwo. Jeden z najlepszych albumów
heavy/speed metalowych ostatnich lat.
Ocena: 9/10
Savage Grace to band z USA...
OdpowiedzUsuńTak to jedna z tych płyt od których oderwać się nie idzie "Master"sztyk \m/.
OdpowiedzUsuńSłabe.
OdpowiedzUsuńDobra power/speed metalowa jazda.
OdpowiedzUsuń