Jestem pełen podziwu dla
Freedom Call. Mimo odejścia Dana Zimmermanna, mimo negatywnych
opinii na temat „Land Of The Crimson Dawn” i krytyki słuchaczy
wyzywających ich od tych grających pedalski metal dla dzieci,
Freedom Call ma się wciąż dobrze i wciąż wydaje kolejne płyty.
Najnowszym ich dziełem jest „Beyond”. Czy tym razem udało się
zadowolić fanów Freedom Call, którzy od lat wyczekują
powrotu do starego stylu?
Powiem tak, płyta może
nie jest aż tak szybka jak „Eternity”, który uważam za
ich największe osiągnięcie, ale na pewno „Beyond” to najlepszy
album od czasów właśnie „Eternity”. Tak bardzo mocne
słowa, które mogą co nie których przerazić i zwątpić
czy autor recenzji wie co pisze. Od lat Freedom Call walczy z
problemem stworzenia nie tyle albumu utrzymanego w ich stylu co
stworzenia równego, energicznego i przebojowego materiału,
który zapchany jest przebojami. W takim radosnym power metalu
bez dobrych melodii i chwytliwych refrenów ciężko zrobić
cokolwiek. Dlatego ostatnie wydawnictwa nie zadowalały w pełni. Na
pewno powiew świeżości w zespole wniósł perkusista Ramy
Ali znany choćby z Iron Mask. Jest on pewny siebie, gra dynamicznie
i z werwą. Dlaczego akurat na „Beyond” udało się osiągnąć
tak wysoki poziom, nie zmieniając zbytnio stylu? Przede wszystkim
płyta jest równa, urozmaicona, zaskakująca, energiczna i
przede wszystkim przebojowa. Nie bez powodu wybrano na otwieracza
„Union Of The strong”. To rasowy otwieracz w stylu
Freedom Call. Szybki, melodyjny i oddające to co najlepsze w tym
gatunku. Jedni usłyszą coś z Helloween,a inni coś z Gamma Ray.
Jednak nie to jest najważniejsze. Liczy się mocne uderzenia na
starcie i dobra promocja albumu. Z takim utworem można wielu
słuchaczy zachęcić do sięgnięcia po „Beyond”. Co ciekawe tym
razem Freedom Call nagrał album który zawiera 14 utworów
dających godzinę materiału. Nie martwcie się, niemiecki band nie
wdał się w zbędne wydłużanie motywów, czy też powielanie
tych samych patentów. Ci co lubią „Land Of the Light” z
pewnością przekonają się do takiego hitu jak „Knights Of
taragon”. Trzeba przyznać, że Freedom call od lat nie
stworzył tak znakomitego kawałka, który tak zachwyca
pozytywną energią. Fani power metalu i Gamma Ray ucieszą takie
dźwięki jak „Heart Of Warrior” czy „Edge Of The
Ocean”. Stworzyć lekki, nieco hard rockowy utwór,
przypominający „Land Of The Light” nie tak łatwo. „Come
on Home” wpisuje się w ten standard. Właśnie to jest
Freedom Call taki jaki znam i lubię. Radosny, zaskakujący,
chwytliwy, przebojowy. Idealny utwór na koncert. Najdłuższym
utworem jest „Beyond” i tutaj Chris Bay pokazuje że
nie jest takim złym wokalistą. Wie jak nadać kompozycji emocji,
klimatu i urozmaicenia. Sam kawałek opatrzony został w ciekawy
motyw i melodię. Czyli jeszcze można stworzyć kawałki power
metalowe w starym stylu. Na płycie nie brakuje też elementów
wyjętych z „Dimensions” i właśnie taki nieco mroczniejszy
„Among The Shadows” brzmi jak zagubiony kawałek z
tamtego albumu. Miło usłyszeć, że zespół urozmaica swój
materiał i to w takim stylu. Kolejny przebój, który
zachęca do wspólnej zabawy z Freedom Call. „Journey
Into Wonderland” jest dobrą kompozycją, aczkolwiek zespół
nieco przedobrzył z radosnym klimatem. Ciekawie brzmi „Rhytm
Of Life”, w którym przejawiają się motywy Manowar
i nieco muzyki disco lat 80. Mieszanka intrygująca, ale oczywiście
na plus. Najsłabszym utworem na płycie jest „Dance Off The
Devil” i sam motyw potrafi nieco zaburzyć stan psychiczny
i nerwowy słuchacza. Końcówka płyty jest również
godna uwagi. Pojawia się energiczny „Paladin”,
przebojowy „Follow Your Heart” czy chwytliwy i
nieco hard rockowy „Beyond Eternity”. Oczywiście
wszystkie 3 utwory to rasowe kawałki Freedom Call, tak więc fani na
pewno się ucieszą.
Nie tak łatwo zaciekawić
słuchacza przez godzinę materiału, gdzie mamy 14 utworów, a
jednak Freedom Call wybrnął z tego zadania i pokazał że można
nagrać urozmaicony i przebojowy materiał, który wciąga w
wir radosnego świata Freedom Call. Co ciekawe udowodnił fanom, że
stać ich na płytę, która nasuwa na myśl pierwsze płyty,
że Freedom Call to kapela power metalowa, a nie tylko obiekt kpin
słuchaczy, czy też fanów power metalu. Dobra robota! Czekam
na więcej.
Ocena: 8.5/10
Prawie jak Eternity a na pewno dużo lepszy od poprzednich produkcji.
OdpowiedzUsuńNo właśnie mam podobne odczucia. Choć spotkałem się z narzekaniem na tą płytę. Jak dla mnie najlepsze wydawnictwo od czasu właśnie Eternity:D
UsuńRacja, to w ogóle jedna z ich najlepszych płyt. Odpaliłem ją dla beki, a tu niespodzianka.
Usuń