piątek, 20 maja 2016

SPLIT HEAVEN - Death Rider (2016)

Koniec czekania nowy album Split heaven już jest i można znów delektować się solidnym heavy metalem w stylu lat 80. Jednak 3 lata nie zostały zmarnowane i zespół dokonał pewnych zmian. Zatrudniono nowego wokalistę w postaci Jasona Conde- Houstona, który znany jest nam z speed metalowego Skelator. Z kolei Carlo Hernandez objął funkcję gitarzysty, a sam zespół jeszcze bardziej skupił się na aspekcie kompozytorskim. Owocem tych zmian jest 4 album zatytułowany „Death Rider” i podobnie jak dwa poprzednie krążki ukazał się on pod skrzydłem Pure steel Records. Jason to wokalista doświadczony i radzi sobie w takim graniu, zwłaszcza że ma spore możliwości. Dzięki niemu nowy krążek Split Heaven na mocy i zyskuje jeszcze większą przestrzeń. To sprawia, że zespół potrafi nas zaskoczyć. Jego styl śpiewania przypomina momentami Jamesa Rivera czy Ralfa Scheepersa. Sama muzyka ociera się o wczesny Judas Priest, Iron Maiden, Anvil, czy Helstar. Rozpędzona sekcja rytmiczna, ostre riffy, spora dawka przebojowości napędzają owe wydawnictwo, a to tylko jeszcze bardziej zbliża nas do lat 80. Niby prosty styl, ale trzeba przyznać, że zdaje egzamin. Tak samo działa na nas okładka, który jest pełna mroku. Na płycie znalazło się 10 kompozycji osadzony w stylistyce heavy/speed metal z domieszką NWOBHM. Największą atrakcją na płycie są oczywiście te szybkie petardy, które są w jakiś sposób powiązane z twórczością Skelator. Dobrze nas wprowadza energiczny „Death Rider” czy przesiąknięty Accept „Awaken The Tyrant”. Złożone partie solowe Carla stanowią trzon rytmicznego „To The Fallen”, który ma być wycieczką po twórczości Judas Priest. Duch Running Wild, czy Warlock słychać w „Speed of Hawk” i takie proste, speed metalowe kompozycje zawsze znajdą szerokie grono słuchaczy. Nieco odstaje od reszty hard rockowy „Ghost of Desire” z riffem mocno przypominającym dokonania Scorpions. Z kolei najostrzejszym kawałkiem na płycie jest „Sacrifice”, który ma pewne znamiona thrash metalu. Bardzo dobrze urozmaicona jest ta płyta i co chwilę coś się dzieje i taki „Descarga Letal” to przykład przebojowości na tym krążku. Całość zamyka solidny „Destructor” i w taki o to sposób kończy się nowy album meksykańskiej formacji. Słychać wzrost formy i dopracowanie materiału. Zespół zyskał na mocy dzięki nowemu wokaliście i fani speed metalu nie będą czuć się zawiedzeni. Płyta od samego początku do samego końca trzyma w napięciu i dostarcza sporo frajdy.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz