sobota, 14 stycznia 2023

THE LIGHTBRINGER OF SWEDEN - The New World Order (2023)


Mija 14 dzień nowego roku i każdy z nas ma swoje nadzieje co do roku 2023. Każdy z nas ma swoje premiery, które będzie wypatrywał z niecierpliwością i będzie wiązał z nimi spore nadzieje, że to właśnie ta płyta skradnie nasze serce. Jedną z takich płyt, którą była u mnie na liście gorących premier roku 2023 był od samego początku The lightbringer of sweden, który w tym roku powraca z drugim albumem zatytułowanym "The New World Order". Premiera już tuż tuż, bo 18 stycznia i najwyższa pora zweryfikować, czy genialny debiut był przypadkiem, czy faktycznie przejawem geniuszu, a band właśnie przeradza się w jeden z najlepszych zespołów grających heavy/power metal.

Debiut był genialny i podbił serca fanów heavy/power metalu. To było 3 lata temu i teraz czas to zweryfikować, czy band dorównał swojemu geniuszowi z 2020r. Warto zaznaczyć, że w 2021r band zasilił gitarzysta Carsten Stepanowicz, którego znamy z Radiant. Doszedł też nowy basista, czyli Ulf Nilsson i te zmiany wniosły świeżość  Najważniejsze jednak, że band nie zmienił stylu i dalej kontynuuje ścieżkę obraną na "Rise of the Beast". Soczysty, pełen dynamiki i zadziorności heavy/power metal, który czerpie garściami z twórczości Sinbreed, Judas Priest czy Primal Fear. Podstawą tej formacji jest bez wątpienia  gitarzysta i kompozytor Lars Eng, a także niezniszczalny Herbie Langhans, który sieje zniszczenie, zresztą jak zawsze. Ten duet tworzy muzykę, która na długo zostaje w głowach i sercach. To coś więcej niż kolejna dawka heavy/power metal. To prawdziwa uczta dla ciała i duszy. Jest zniszczenie, a przed nami rodzi się prawdziwa gwiazda, która nagrywa kolejny świetny album, który przetrwa próbę czasu.

Klimatyczna okładka to kolejny atut, ale co od razu się rzuca po odpalenie płyty to niezwykle soczyste, drapieżne brzmienie, które dodaje całości mocy i heavy metalowego pazura. Prawdziwy majstersztyk i jak to znakomicie współgra z zawartością. Na płycie jest 10 kawałków i każdy z nich to killer, no może poza intrem w postaci "The Continuing", który tylko buduje napięcie. Uwielbiam, kiedy band nie bawi się w podchody i od razu atakuje nas mocnymi riffami. Czasami warto przejść do konkretów i od razu rzucić słuchacza na kolana. Tak właśnie na mnie działa rozpędzony "The beast is rising". Uczta dla maniaków heavy/power metalu. Mocny riff, szybkie tempo i ten niepowtarzalny głos Herbiego. Można słuchać na okrągło i wcale nie nudzi. Singlowy "free the angels" to kwintesencja geniuszu The lightbringer of sweden i takich perełek jest tu więcej. To kolejny żywy przykład, jak łatwo ten band tworzy hity i bawi się konwencją czerpiąc z Primal Fear czy Accept. Refren iście koncertowy i oddaje piękno power metalu.Czysta radość!"Heroes of the past"  trwa ponad 6 minut i jakoś tego nie czuć. Kawałek buja od pierwszych sekund i spełnia rolę takiego metalowego hymnu. Już widzę jak idealnie sprawdza się na koncertach. Drugi singiel z płyty to "Strike Back" i znów rasowy hicior, który imponuje prostym motywem i takim hołdem dla lat 80. 7 minutowa ballada w postaci "Where the eagles fly" czaruje i wcale nie nudzi. Tak buduje się nastrój, tak sieje się zniszczenie bez użycia mocy i agresji. Brawo! Nieco hard rockowy feeling w "Lucifer" i znów 6 minut uczty dla słuchacza. Podobne emocje wzbudza "The Caveman", gdzie liczy się nastrój, gitarowy kunszt i finezja, aniżeli szybkość i drapieżność. Całość zamyka rozpędzony "Fly Away", który pełni rolę heavy/power metalowej petardy.

Obyło się bez zaskoczenia. The lightbringer of sweden to jednak nie jednorazowy przebłysk geniuszu, to band z krwi i kości, który na naszych oczach staje się prawdziwą gwiazdą. Oby nagrywali jak najwięcej muzyki na takim poziomie, a fanów będzie im przybywać. Z miejsca zasiadają na tronie i ich nowy album powalczy o tytuł płyty roku i zawiesili wysoko poprzeczkę i ciężko będzie przebić to co zaprezentowali na "The new world order". Tak rodzą się wielkie zespoły i genialne płyty. Brać w ciemno!

Ocena: 10/10



 

3 komentarze:

  1. Kapitalna płyta ! Nie tylko się nie nudzi po kolejnych przesłuchaniach, ale coraz bardziej się podoba. Jest tutaj wszystko- kompozycje, gra zespołu, wokal - wszystko na najwyższym poziomie, a utwory w większości długie, przykuwają uwagę od początku do końca. U mnie też 10/10.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muzycznie to nawet jest spoko, ale liryki to dość często powodują zgrzytanie zębów. Lepszy tekściarz to by się przydał bardzo.

    OdpowiedzUsuń