środa, 11 grudnia 2024

SYNTHWAILER - Cruciform (2024)

 



Jeśli ma się dość oklepanej formuły symfonicznego metalu i szuka się nieco innego podejścia do tematu i powiewu świeżości, to "Cruciform" fińskiej formacji Synthwailer jest znakomitym rozwiązaniem.  Ta formacja, czy też projekt muzyczny działa od 2020r i ma za sobą solidny debiut. 3 lata czekania, ale już widać że Synthwailer stara się brzmieć współcześnie, nieco nowocześnie, nieco bardziej młodzieżowo. Mamy tu syntezatory i klimatyczne partie klawiszowe, jakieś wstawki elektroniki i nutkę komercyjności. Z jednej strony próba przełamania stylu klasycznego symfonicznego metalu, a z drugiej strony troszkę jakby przerost formy nad treścią. Jak dla mnie "Cruciform" jest jakiś taki mało zadziorny i heavy metalowy. Ten drugi album w dorobku grupy ukazał się 15 listopada.

Za wszystko praktycznie tutaj odpowiada Sami P. Instrumentalnie jest bardzo ciekawie i na płycie jest pełno udanych motywów gitarowych, riffów, czy solówek. Dużo dobrego się dzieje. Zdarza się, że te ozdobniki potrafią stłumić partie gitarowe i heavy metalową drapieżność. W tych momentach można odnieść wrażenie, że płyta skierowana do młodzieży, która wychowała się na nightwish czy epica. Wokalistka Morgane Matteuzzi daje radę, choć jej głos jest wg mnie jest momentami irytujący i taki trochę popowy. Potrafi śpiewać, ale brakuje w tym mocy i heavy metalowego pazura. Plus, że próbują stworzyć swój styl i nieco bawią się konwencją. Jest to świeże podejście, które jednym się spodoba a innym nie koniecznie.

Soczyste brzmienie, klimatyczna okładka to dowód na to, że band zna się na rzeczy i potrafi zadbać o drobne detale. Materiał zróżnicowany, melodyjny, przebojowy, więc czego można chcieć? "Dea Tactita" to udany otwieracz, który pokazuje na co band stać. Jest przebojowo, melodyjnie i dużo dobrego się dzieje, choć sam refren troszkę taki irytujący. Mimo pewnych niedociągnięć dostajemy dobrze skrojony symfoniczny heavy/power metal. Coś z Nightwish mamy w nastrojowym i bardziej komercyjnym "Cry Waterfalls". Samy, ale utwór nie jest zły, ale jest jakoś zbyt komercyjnie. Ponury "Nomad" jakoś w pełni mnie nie porwał i wkrada się trochę nuda. Jednym z najlepszych utworów na płycie jest rozpędzony i bardziej zadziorny "Oathbreaker" i to pokazuje ile potencjału w tej kapeli. "Houe of Grief" troszkę przekombinowany i nastawiony na ozdobniki.  Finał to  nieco stonowany "Scream", który też takiej furory nie robi.

Synthwailer ma pomysł na siebie i próbuje być świeżym przy tym. Stawiają na współczesny wydźwięk, na ciekawe urozmaicenie, na nieco komercyjną formułę. Jest przebojowo, nieco młodzieżowo, ale mimo pewnych wad czy niedociągnięć to trzeba pochwalić Synthwailer za ciekawy, złożony materiał, za własną tożsamość i pomysł na styl grupy. Znajdziemy tu sporo dobrze rozegranych riffów czy solówek. Szkoda, tylko że album w całości nie robi już takiej furory. Warto posłuchać i wyrobić swoje zadanie.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz