sobota, 11 stycznia 2025

SACRED - Fire to Ice (2025)


 Nazwa Sacred może nie zrobiła szumu w okół siebie, może marketing nie był odpowiedni, ale trzeba przyznać, że zebrano tutaj całkiem dobre nazwiska. Nazwiska dobrze znane w świecie heavy/power metalu. Ta szwedzka kapela powstała w 2019r i mamy w składzie wokalistę Gustava Bilde z Seven Thorns, jest gitarzysta Jonathan  Hallberg z Crystal Eyes,  gitarzysta Christoffer Cederstrand z Katana, perkusista Pontus Andren z Lancer, a basista Robin Ubult z Vicious Rumors czy air Raid. Znane nazwiska przyciągają uwagę, podobnie jak i okładka, ale czy debiut w postaci "Fire to Ice" robi furorę?

Płyta ukazała się 10 grudnia pod skrzydłami Stormspell Records.  Wpływy macierzystych kapel oczywiście są, podobnie jak innych szwedzkich formacji. Znajdziemy patenty Hammerfall, czy Heavy load. Brzmienie wzorowane na wydawnictwach z lat 80, co jest plusem. Więcej tu w zasadzie heavy metalu niż power metalu. Nie to jest problemem. Po prostu band gra taki ostrożny, nieco zachowawczy heavy metal, który jest jakby bez emocji. Leci muzyka, ale niczym nie rusza.  Otwierający "Into the Light" jest melodyjny, przebojowy, ale nie powala na kolana. Ot co solidna porcja heavy metalu w klasycznych wydaniu. Brakuje trochę drapieżności i świeżości. Riff z "Gateway to The Gods" przypominał mi twórczość Hammerfall i trochę ostatni album Running wild. Heavy metal pełną gębą to fakt, ale tu znowu jakoś bez emocji, bez elementu zaskoczenia. "On the Verge of a Becoming a shadow" niby miał być epicki, rozbudowany i klimatyczny. Tempo i zamysł może i dobre, ale trochę wieje nudą. Szkoda, zmarnowano potencjał. Więcej życia i energii ma w sobie "Caught in a snowstorm" i to na pewno jeden z ciekawszych momentów na płycie. Dobre słowo można napisać o stonowanym i klasycznym "tyrannical Warfare".  W ucho szybko wpada tytułowy "Fire To ice" i to przykład, że band potrafi tworzyć godne uwagi kawałki. Powinno być więcej tego typu utworów. Dobrze wypada też zamykający "The Flying Dutchman" i w końcu udało się utrzymać zainteresowanie słuchacza przez 7 minut. Jest klimat, jest pomysł i dobrze rozegranie w solówkach i sam refren tez wpada w ucho. Dobra robota.

Nasuwa się jedno słowo. Rozczarowanie. Znane nazwiska, doświadczeni muzycy, a tak spartolili robotę. To mógł być zgrabnie zagrany szwedzki heavy metal. Grać potrafią, tylko zabrakło pomysłów na kompozycje i ciekawe aranżacje. Jest kilka momentów, ale to za mało żeby podbić świat i trafić do grona najlepszych wydawnictw roku 2025. Szkoda.

Ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz