środa, 8 stycznia 2025
TWINS CREW - Chapter IV (2025)
To jedna z tych płyt, na które czekałem jeśli chodzi o rok 2025. Pierwsze płyty tej szwedzkiej formacji o nazwie Twins Crew bardzo miło wspominam. To band, który specjalizuje się w mieszance heavy/power metalu, który mocno przypomina dokonania takich kapel jak bloodbound, Gamma ray czy Hammerfall. Pierwsze albumy robiły furorę, a "Veni Vidi Vici" to dla mnie prawdziwa perełka i najlepszy album tej formacji i jedno z najlepszych wydawnictw roku 2016. Minęło 9 lat, a band powraca z nowym albumem zatytułowanym "Chapter IV". Album ukaże się 21 lutego nakładem Scarlet Records.
Co do samego składu, to w roku 2024 do zespołu dołączył perkusista Fredrik Norgaard Graff i trzeba przyznać, że wpisał się w styl grupy. Band dalej gra swoje i również na wysokim poziomie. Mimo długiej przerwy Twins Crew nie zapomniał jak tworzyć pomysłowe melodie, jak porwać słuchacza dynamiką i przebojowymi refrenami. Rozrywka zagwarantowana i te 41 minut muzyki szybko mija w towarzystwie szwedzkiej formacji. Bracia David i Dannis Janglov nie raz pokazali, że potrafią grać, tworzyć i dostarczyć frajdy fanom takiej muzyki. Tu jest nie inaczej i wciąż mają to coś. Mocnym ogniwem zespołu jest bez wątpienia wokalista Andreas Larsson. Co moc w głosie, co za umiejętność przekazania mocy i drapieżności. Dzięki niemu płyta jak i zespół sporo zyskuje. Do tego trzeba dodać miłą dla oka okładkę, która od razu daje do zrozumienia, że to płyta w kategorii heavy/power metalu. Samo brzmienie również mocne, wyraziste i dopasowane do muzyki.
41 minut i tylko 8 kawałków. Może i mało, ale jest treściwie i nie ma jakiś zbytecznych dźwięków. Od początku do końca dostajemy porcję dobrze wyważonego heavy/power metal. Tutaj przemawia jakość i to słychać od pierwszych dźwięków. Czy jest tak idealnie jak na poprzednim krążku? Raczej nie. Jednak można czerpać sporo frajdy z tej płyty.
Płytę otwiera "Choose Your Gods" i tutaj jakoś zalatuje mi Manowar. Ten bas, ten epicki klimat, stonowane tempo i taki true heavy metalowy refren. Mocne otwarcie płyty i to jest właśnie heavy metal! Jednym z najdłuższych utworów na płycie jest "Never Stop Believing" i to rasowy power metal, który czerpie garściami z Sonata Arctica, Helloween czy Gamma Ray. Power metalowy killer, który odzwierciedla to co najlepsze w tej muzyce. Na takie perełki zawsze warto czekać i przypominają się lata 90. Znalazło się miejsce na nieco bardziej komercyjny, lekki i przebojowy hicior w postaci "Living in a Dream". Nie jest to pop, nie jest to ballada, a pozytywnie zakręcony heavy/power metalowy hicior, który opiera się na prostym i łatwo wpadającym w ucho refrenie i riffie. Ja to kupuje i chętnie jeszcze posłucham więcej tego typu hitów. "Warrrior of The North" rozpoczyna się niczym mieszanka Wizard i Paragon i gamma Ray. Jak to obłędnie brzmi. Ta praca gitar, ten kruszący mury wokal, a do tego brzmienie ostre niczym brzytwa. Wszystko brzmi idealnie i nie ma do czego się przyczepić. Toporny, nieco mroczny i taki na wzór niemieckiego heavy metalu jest "Fire". Dużo tutaj wpływów Grave Digger czy Paragon. Dobrze to zostało rozegrane. Troszkę może nie potrzebna jest tu ballada "Without You", która troszkę psuje cały efekt mocnej, dynamicznej płyty. Dalej mamy nieco stonowany, lekki i może bardziej hard rockowy "Order 69", ale to wciąż granie na wysokim poziomie. Klimatycznie rozpoczyna się "Fighting for The World". Jest tajemniczo, epicko i troszkę w klimatach Manowar. To kolejny energiczny i wyrazisty kawałek, który potrafi skopać tyłki. Oj dużo się dobrego dzieje, a band znów pokazuje pazur. Świetny finał płyty.
"Chapter IV" troszkę ustępuje poprzedniemu krążkowi, ale to płyta świetnie wyważona. Przede wszystkim przebojowa, zróżnicowana i dopracowana. To przede wszystkim jakość, pomysłowość i dbałość o detale. Twins Crew mimo długiej przerwy wciąż trzyma formę i ten album potwierdza. Wypatrujcie 4 albumu szwedzkiej grupy Twins Crew, wciąż mają to coś w sobie!
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz