czwartek, 16 stycznia 2025

RISEN CROW - Requiem For A damned Love (2025)


 Co powiecie na mieszankę gotyckiego heavy metalu z symfonicznym power metalem? Co powiecie na tajemniczy klimat? Na pomysłowe melodie i pojedynki wokalne? Włoski Risen Crow spieszy, żeby spełnić nasze wymagania. To formacja, która działa od 2020r i czerpie garściami z Visions of Atlantis, nightwish, Helloween czy Kamelot, ale nie kopiuje nikogo i idzie własną ścieżką. Kto szuka świeżości i pomysłowości ten musi posłuchać "Requiem for a damned love", który jest czymś więcej niż kolejnym debiutem z Włoch.

Płyta ukaże się 28 lutego nakładem Rockshot Records i to płyta skierowana do tych co kochają ciekawe, wciągające melodie, złożone konstrukcje utworów, podniosły klimat i ciekawie rozplanowane wokale. Band ma pomysł na siebie, na kompozycje i styl, a to czyni ich smakowitym kąskiem dla fanów takie muzyki. W składzie mamy uzdolnionych gitarzystów tj Giuseppe Longo i Francesco Menale, którzy stawiają na energię, pomysłowe pojedynki i przebojowość. W tej sferze nie ma miejsce na nudę i cały czas próbują zaintrygować słuchacza. Kawał dobrej roboty robi też klawiszowiec Alessandro Bernabei, który dodaje całości tajemniczości i podniosłości. Całą uwagę jednak skupiają na sobie wokaliści, czyli Claudio Vattone i Antonella Della Monica. Bardzo ciekawe układa się współpraca między nimi. Rozbicie wokali na partie męskie i damskie dodaje urozmaicenia i rozmachu. Bardzo udany zabieg, który jest w sumie główną atrakcją tego wydawnictwa.

Na starcie mamy rozpędzony, pełen power metalowego kopa "Never Surrender", choć zaczyna się spokojnie i tak tajemniczo. Dalej mamy "Black Widow" i tutaj jest ukłon w stronę bardziej melodyjnego heavy metalu. Lekko, przyjemnie i w przebojowym charakterze. Urozmaicony jest "Funeral Jack", ale i tutaj band stara się nas zaskoczyć i postawić na nie oczywiste rozwiązania. Dużo dobrego się tutaj dzieje. Nie zwalniamy i "Risen Crow" to kolejny zadziorny i dynamiczny kawałek, który ukazuje potencjał tej grupy. Przepiękny jest ten refren w "Revelation" i nawet ta nutka progresywności dodaje uroku. Spokojniejszy, bardziej mroczny, z nutką gotyckiego metalu "Dark in my life" też prezentuje się zjawiskowo. Jeden z najciekawszych momentów na płycie. Mocny riff, ostrzejsze partie gitarowe i power metalowa jazda bez trzymanki to atuty "Believe in me". Troszkę słabszym ogniwem jest ballada "black Rose", która wieńczy album.

Risen Crow zalicza naprawdę udany debiut, który zasługuje na pochwały i wyróżnienie. Muzycy mają coś do powiedzenia, mają pomysł na siebie, a kompozycje to tylko potwierdzają. Bardzo miłe zaskoczenia i mam nadzieje, że to dopiero początek wielkiej kariery Risen Crow.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz