czwartek, 26 kwietnia 2012

DAMIEN - Stop This war (1989)


Kiedy się mówi o gatunku hard/n heavy z pewnymi wpływami power lat 80 na ziemi amerykańskiej to nie można w żadnym wypadku pominąć dość znanego za sprawą częstych transmisji ich teledysków na kanale MTV zespołu o nazwie DAMIEN. Owa kapela została założona w roku 1982 r i zasłynęli właściwie z dwóch albumów, które utrzymany zostały właśnie w stylu hard'n heavy gdzie można bez problemu wskazać wyraźne inspiracje takimi kapelami jak JUDAS PRIEST, IRON MAIDEN, JAG PANZER, SWORD, MALICE czy tez MOTLEY CRUE. Choć zespół gra wtórną muzykę, która niczego nowego nie prezentuje i momentami ta wtórność jest wyraźnie eksponowana, to jednak trzeba przyznać, że oparcie swojego stylu o szczerość, solidność i siłę sprawiły że ich muzyka jest naprawdę miłym sposobem na odprężenie się. Po wydaniu w 1988 roku „Every Dog Has its Day” przyszedł czas na drugi album czyli „Stop This war” który się ukazał w 1989 r i w dobie komercji była to porządna propozycja z Ameryki. Dlaczego akurat ten album wybrałem jako przedmiot recenzji? A to z prostego powodu. Uważam że tutaj DAMIEN zaprezentował się najlepiej, zwiększając siłę uderzenia, kładąc jeszcze większy nacisk na zadziorność, czy też moc, eksponując w większy stopniu rodzimy US heavy metal. Oczywiście jest sporo rzeczy które mogą razić, jak choćby surowe, nieco toporne brzmienie czy też wtórność, która czasami ociera się o wykradanie cudzych riffów z innych zespołów tak jak to ma miejsce w „The Priest Are Coming” gdzie słychać riff „He's a woman, she's a man”.

Na szczęście te drobny minusy zakrywa dobra muzyka w wykonaniu zespołu, gdzie można pogratulować dobrego warsztatu technicznego i pomysłowości. Do tego dochodzą umiejętności muzyków, które gwarantują rytmiczne, melodyjne aranżację, które są jedną z głównych atrakcji jeśli chodzi o ten album. Ogólnie mówiąc materiał jest równy i bardzo dynamiczny. Nie ma nie potrzebnych dłużyzn i właściwa się zaczyna z grubej rury w postaci „Stop This War” który idealnie odzwierciedla styl DAMIEN, gdzie jest i ta zadziorność amerykańska i ta niezwykła lekkość i przebojowość. Randy Mikelson to znakomity wokalista i na tym albumie świetnie to podkreśla różnymi urozmaiconymi wyczynami i słychać że dysponują szerokim wachlarzem umiejętności. Tak samo na słowa uznania za sługuje duet gitarzystów, ale tak naprawdę ciężko doszukać się w tym aspekcie jakichkolwiek minusów. Czasami doskwiera muzyce DAMIEN toporność i takie niemieckie granie tak jak to słychać w takim zadziornym „Break Out”. Również pojawiają się elementy NWOBHM, które doskwierały debiutowi i świadczyć o tym może „Rising Dawn” czy też „Corpse Grinder”. DAMIEN znakomicie radzi sobie też w formule nawiązującej do power metalu o czego znakomitym dowodem jest melodyjny, rozpędzony „30 St. Clair”. Również nie jest im obcy gatunek hard rock, który wyraźnie daje osobie znać w takim „Always Is Lust”.

Jak przystało na zespół amerykański mamy solidny album z dużą dawką energii i mocnych partii gitarowych, które zachwycają swoją zadziornością i drapieżnością. Umiejętności muzyków plus ich pomysłowość, a także precyzja wykonania zagwarantowały dobry poziom owych kompozycji. Słuchając owego albumu można przymknąć oko na nieco kiepskie brzmienie i wtórność.


Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz