niedziela, 15 kwietnia 2012

MANOWAR - Hail To England (1984)


Amerykańscy wojownicy MANOWAR po sukcesie „Into The Glory Ride” który świetnie definiował styl i muzykę MANOWAR którą śmiało można określić epic heavy metal, czy tez taki true heavy metal. Ale amerykanie nie chcieli na tym poprzestać i postanowili iść za ciosem i kłuć metal póki gorący. Gdy się słucha takiego ideału jak „Into Glory Ride” to aż ciężko uwierzyć że ten czyn był możliwy do powtórzenie, ba nawet pewnego podrasowania i jeszcze większego uwypuklenia tej podniosłości i tego klimatu bitewnego. Ten niemożliwy wyczyn udał się kapeli zapewne z dobrej passy i stabilizacji w zespole, gdzie obyło się bez jakiś zmian personalnych. Była również wyznaczona ścieżka, wystarczyło tylko stworzyć 7 genialnych, ponad czasowych kompozycji, które na zawsze się w piszą w historię heavy metalu, na zawsze będą stanowić kamień milowy MANOWAR. I tak jest w przypadku „Hail To England” który ukazał się w 1984 roku. Nikt nie będzie polemizował z nikim, nikt nie zaprzeczy że to jeden z najbardziej znaczących albumów heavy metalowych, nikt też nie podważy faktu, że to jeden z najlepszych albumów MANOWAR jeśli nie najlepszy. Tytuł właściwie jest hołdem dla fanów brytyjskich, których zespół nie mógł odwiedzić w ramach promocji poprzedniego albumu. Muzycznie „Hail To england” jest rozwinięciem pomysłów z poprzedniego albumu, jest znakomitą kontynuacją która podtrzymuje koncepcję muzyki MANOWAR, ich filozofię.

Materiał może i krótki bo zawiera 7 kompozycji które trwają mniej niż 40 min, ale pod względem poziomu i różnorodności zaspokoi on nawet najbardziej wymagającego słuchacza. Nie ma to jak zacząć klimatycznie, wręcz ze stoickim spokojem jak to słychać w przebojowym „Blood Of The Enemies” który dość szybko stał się jednym z kultowych utworów MANOWAR. Oczywiście po klimatycznym wejściu utwór przeradza się już w typowy bojowy kawałek z marszowym tempem, z podniosłym refrenem, z klimatycznymi chórkami, z przeszywającą partią basową Demaio i intrygującym śpiewem Erica, która ma bardzo mocny głos i czasami brzmi jak jakiś bóg metalu. Ileż w tym ekspresji, ileż potu i serca zostało w to włożone, majstersztyk. Bez rozgrzewki rozpoczyna się mroczny „Each Dawn I Die” który również oddaje to co najlepsze w MANOWAR. Jest marszowe, powolne tempo, mocny bas, no i ta podniosłość w refrenie. Oczywiście mamy do czynienia z kolejnym przebojem, aczkolwiek można odczuć takie aktorstwo w śpiewaniu Erica Adamsa i słychać że pojawiają się motywy mroczny, które są śpiewanie w niskich rejestrach, ale są też motywy śpiewane z dużą ekspresją i wysokich rejestrach. To już świadczy o klasie samego wokalisty. Ile czym byłby MANOWAR bez Adamsa i Demaio? Okryty sławą został również taki rozpędzony „Kill With Power”, który ukazuje że zespół potrafi przyspieszyć kiedy trzeba, potrafi urozmaicić utwór tam gdzie trzeba. W tym utworze można delektować się dynamiczną sekcją rytmiczną, a zwłaszcza żywiołową partią perkusyjną Columbusa i wysokimi rejestrami Adamsa, który wręcz przeszywa pod względem klimatu. „Hail To England” to z kolei dobry przykład że MANOWAR nie są obce przeboje i nie mają z tym żadnego problemu. Niezwykła przebojowość emanuje zarówno z rytmicznego motywu gitarowego, jak i prostego, podniosłego refrenu. Kolejna klasyka i idealna definicja stylu MANOWAR jak i epic metalu. „Army of Immortals” to jakby ta sama filozofia tylko wyłożona w inny sposób. Tutaj można odczuć niezwykłą lekkość, nieco hard rockową rytmiczność no i przede wszystkim popis Rosa w solówkach, ale ten element powinienem tak naprawdę wychwalić przy każdym utworze. Oczywiście na płytach MANOWAR dość charakterystycznym punktem są instrumentalne utwory, gdzie większe pole do popisu ma zazwyczaj nie kto inny jak Joye Demaio. Tym razem mamy „Black Arrows” które poprzedza 3 minutowa kwestia słowna. Całość zamyka oczywiście kompozycja rozbudowana, zróżnicowana czyli „Bridge of Death” który jest takim nieco patetycznym utworem z lekkim diabelskim zabarwieniem.

„Hail To Englend” to bez wątpienia jeden z najbardziej znaczących albumów w historii heavy metalu. Dzieło skończone, które potwierdza jak wielkim zespołem jest MANOWAR. Podkreśla niezwykłe umiejętności muzyków, przede wszystkim imponujące na każdym kroku partie wokalne Erica Adamsa, mocny bas Demaio czy też w końcu melodyjne i zapadające w pamięci partie gitarzysty Rosa. Ten album interpretuje doskonale epicki heavy metal MANOWAR, który zbudowany jest na wolnej stylistyce, gdzie tym razem zespół jakby z większą gracją uwypukla ekspresywność materiału i jego bojowy charakter. Wstyd nie znać.


Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz