sobota, 7 kwietnia 2012

VENDETTA - World Under Fire (2012)


Ostatnim czasy w całym rynku muzycznym w kategorii heavy metalu roi się od nowych kapel grających miks heavy/power metalu i zapoznać się z wszystkimi właściwie jest nie możliwe. W ramach nowości natknąłem się na brytyjski VENDETTA, nie mylić z niemieckim thrash metalowym zespołem. Kapela istnieje od 7 lat i od tamtego czasu niezmiennie liderem jest gitarzysta i wokalista Edward Box, którego należy postrzegać jako dobrego, wszechstronnego muzyka, który potrafi grać jak i śpiewać. Jako gitarzysta dużą uwagę przywiązuje do ciężaru i melodyjności, jednocześnie dbając o zaplecze techniczne, szkoda tylko że nie zawsze owe pomysły, aranżacje są atrakcyjne i przystępne. Czasami monotonność, rutyna, toporność bierze górę. Lepiej idzie mu śpiewanie i tą funkcję sprawuje znakomicie. Stawia na wysokie rejestry, zadziorność i pazur i słychać że wzorował się na wokalistach lat 80. Reszta muzyków też robi to co do nich przystało i jako drużyna, są zgrani i się rozumieją. Co można więcej powiedzieć o trzecim albumie tej formacji, który został zatytułowany „World Under Fire”? Na pewno, że zadbano o sferę czystą techniczną albumu i wykreowano naprawdę soczyste i mocne brzmienie, które podkreśla ostre riffy i zadziorny wokal.

Album ma swoje mocne strony jak i słabe. Nie da się ukryć że materiał jest nie równy i właściwie ten czynnik bardziej przeszkadza w odbiorze niż wtórność. Najlepszym miernikiem poziomu jest tutaj wskaźnik tempa poszczególnych utworów i tak wychodzi że tam gdzie jest dynamika, nieco szybsze tempo, tam więcej się dzieje i mamy właściwie murowany hit. Tak jest z ostrym „Halo In Black” z pewnymi zapożyczeniami JUDAS PRIEST, z różnorodnym „Blast Radius”, z mrocznym „Lord Of Chaos”, melodyjnym „Fragmented Reality” , czy też zamykającym „We are Legion”, które idealnie ukazuje że nie trzeba zbyt wiele, żeby stworzyć killera. Wystarczy prosty motyw gitarowy, odrobinę ciężaru, chwytliwą melodię i zapadający refren, który porwie swoją przebojowością. Te utwory stanowią trzon tego albumu. „Machtpolitik” jak dla mnie jest zbyt przekombinowany, zbyt jednostajny w przeciwieństwie do pozostałych kompozycji. „Veil of Empathy” może zachwycić lekkością, hard rockowym feelingiem, jednak jednocześnie odstraszyć komercyjnym charakterem. Najsłabszym ogniwem na albumie jest totalnie nie pasujący, spokojny i nieco zbyt progresywny „All you setting Sun” i gdyby tego kawałka nie było krążek by sporo zyskał.

Mimo kilku słabszych momentów, mimo faktu że VENDETTA gra wtórny heavy/power metal jakie jest pełno, mimo tego że nie ma jakiś wybitnych motywów gitarowych, że nie ma zbytnio jakiś wyrazistych kompozycjo, to muszę przyznać, że album nawet słucha się przyjemnie. Spora w tym zasługa licznej grupie szybkich utworów, które napędzają to wydawnictwo i decydują o jego atrakcyjności. Aranżacje, pomysłowość i całe wykonanie zostało przeprowadzone na przyzwoitym poziomie, co sprawia że warto się zainteresować tym albumem, bo być może i Ty znajdziesz tutaj coś dla siebie?

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz