sobota, 31 sierpnia 2013

CARRIE - Secrets (1985)

Gdy pierwszy raz ujrzałem nazwę Carrie to oczywiście nasunął mi się Stephen King i to z wiadomych przyczyn. Jednak i w metalowym świecie ta nazwa ma swoje przeznaczenie i własne życie. Carrie to kolejny mało znany niemiecki zespół, który powstał w 1983 roku z inicjatywy muzyków Mad Max czyli jednego z tych znanych niemieckich zespołów heavy metalowych. Perkusista Uwe stark i gitarzysta Wilfried Schneider postanowili dalej grać swoje, z tym że mieli wizje aby stworzyć kapele, gdzie pierwsze skrzypce gra wokalistka o doniosłym głosie. I tak w 1985 roku ukazał się znakomity debiutanckim album „Secrets”, który jest perełką jeśli chodzi o heavy metal niemiecki lat 80 i mimo upływu tylu lat ta płyta wciąż ma w sobie to coś, wciąż potrafi zauroczyć. A czym dokładniej?

Na pewno nie kiczowatą okładką, która potrafi wywołać uśmiech na twarzy, na pewno też nie zachwyca album pod względem brzmienie. Ale surowizna, lekka taka nutka niedopracowania nadaje całości takiej naturalności i niemieckości. Co czyni ten album wyjątkowym i takim zapadającym w pamięci to styl. Można go zdefiniować jako heavy metal, choć nie brakuje tutaj hard rocka, rocka lat 70, elementów speed/power metalowe, które najlepiej wybrzmiewają w energicznym „The assasin”. To co gra Carrie na swoim debiutanckim albumie to prawdziwa uczta dla maniaków dobrych melodii, dla tych co cenią sobie lekkość i melodyjność. Zespół stroni od ciężaru i dzikości. Tutaj został położony nacisk na pomysłowe melodie, zapadające w pamięci refreny i proste motywy gitarowe. Zdaje to swój egzamin, bo cała płyta jest wypchana przebojami. „The Show Is Over” czy „Hereos Never Return”. Muzyka znakomicie oddaje to co wtedy było popularne i nic dziwnego że słychać wpływy Accept, Warlock, Scorpions, Iron Maiden, czy Deep Purple. Niezwykła magia i taki tajemniczy klimat tutaj kreuje klawiszowiec Steffi Melz co słychać dobitnie w „Just For One Night”. Duet gitarzystów Schneider/Hermanns wygrywają energiczne, pomysłowe partie, w których jest dynamit, ogień i przebojowość, co sprawia że płyta jest miła w odsłuchu. Trzeba przyznać, że ten element świetnie współgra z klawiszami, dzięki czemu krążek wyróżnia się niezwykłą melodyjnością. W przypadku Carrie nie można zapomnieć o wokalistce Annalen, który nie żałuje swojego głosu. Nie brakuje więc krzyków, śpiewania w wysokich rejestrach. Fani Warlock, Chastain, czy Lady Sabre będą zadowoleni. Na koniec warto wspomnieć, że płyta jest dynamiczna i zaskakująca. Mamy raz szybkie kawałki, raz wolniejsze, bardziej hard rockowe i to eliminuje wszelką nudę i rutynę. Natrafimy tutaj na szybki instrumentalny kawałek „Dance the Wire”, hard rockowy „My Own Way” czy heavy metalowy „We Rock The Nation” .

„Secrets” to przykład że można grać nic odkrywczego ale na wysokim poziomie i to bez większego zażenowania że słychać wpływy Accept, Judas Priest, Warlock czy Deep Purple. Kapeli udało się wykreować ciekawy styl, który balansuje między heavy metalem i hard rockiem. Nie ma słabych utworów, nie ma gniotów ani nie dopracowań. Szkoda tylko, że kapela nie przetrwała próby czasu i że po wydaniu tego jakże udanego albumu się rozpadła. Komu mogę polecić ten album? Właściwie każdemu kto ma bzika na punkcie niemieckiego metalu i melodyjnego grania.

Ocena: 8/10

1 komentarz: