poniedziałek, 18 sierpnia 2014

ADVENTURE - Caught in The Web (2014)

Człowiek nie samym metalem żyje i dobrze jest czasami oderwać się od rzeczywistość i dać się pochłonąć światu magii, relaksu i niezapomnianych przeżyć. Heavy Metal ma przede wszystkim dać kopa, a od takich zadań ma się progresywny rock. Wychowałem się na twórczości Mike'a Oldfielda, Eletric Light Orchestra, czy też takich gigantach hard rocka jak Deep Purple, Rainbow czy Uriah Heep. Znakomicie oni się sprawdzają właśnie w momentach metalowego przesilenia, ale co powiedzielibyście na muzykę, która znakomicie łączy twórczość tych zespołów? Nie możliwe? To posłuchajcie „Caught in The Web” norweskiego bandu Adventure i nie bądźcie nie wierzącymi.

Zespół ma swoje korzenie w latach 80, bo właśnie wtedy już grali na poważnie gitarzysta Terje Flessen i klawiszowiec Odd Roar Bakken. Choc w muzyce najwięcej słychać inspiracji progresywnym rockiem i hard rockiem z lat 70. Mają na swoim koncie dwa albumy: „Beacon of Light” i „Adventure”, ale można odnieść wrażenie, że nowy album zatytułowany „caught in The Web” to najbardziej dojrzałe wydawnictwo tej kapeli. Może to wynikać poniekąd ze zmian w składzie, w pewnych kosmetycznych zmianach, jak urozmaicenie wokali i dodanie kobiecego wokalu, ale także przez doświadczenie muzyków i ich bogate aranżacje. To wszystko zaowocowało tym, że mamy perfekcyjny album. Pytanie jakie sobie należy zadać czy lubimy słuchać klimatyczne, progresywne, rockowe granie, gdzie liczą się emocje, bogactwo aranżacyjne, a moc schodzi na dalszy plan? Jeśli cenicie sobie piękną i zaskakującą, oryginalnie brzmiącą muzykę to jest to album dla Was. Adventure tym albumem udowadnia że można iść na przód nie zrywając ze swoim stylem. Pojawienie się nowego wokalisty w postaci Terje Craig też można zaliczyć do zmian pozytywnych. Zespół jeszcze bardziej zbliżył się do takich klasycznych bandów jak Rainbow czy Deep Purple. Momentami brzmi jak mój ulubieniec Joe Lynn Turner. Jego wokale urozmaica i o koloryzuje wokalista Elen Hopen Furunes. Adventure postawił na klasyczne rozwiązania, nawet to daje o sobie znać w sferze samego brzmienia. To akurat dobrze, że nie starają się zbytnio kombinować i tworzyć coś na siłę nowoczesnego. Tematyka z kolei jest bardziej teraźniejsza i porusza się w kręgu nowinek technicznych i problemu z wykorzystaniem ich w życiu. Pomówmy o samym materiale, który jest tutaj największą niespodzianką. Rzadko kiedy udaje się stworzyć urozmaicony i jednocześnie spójny materiał, w dodatku przyozdobiony fletami i innymi smaczkami. Norweski band znów jak nauczyciel pokazuje, że można to zrobić i nie gubiąc się w własnym stylu. Otwarcie klimatycznym „All aboard” przypomina Mike'a Oldfielda czy też Eletric Light Orchestra z okresu „Time” i to już napawa optymizmem. „Fast Train” to magiczny utwór, który zachwyca swoim melodyjnym charakterem, folkowym klimatem, a przede wszystkim energią godną Deep Purple. Brakowało na scenie zespołu, który tak znakomicie odtworzy muzykę lat 70 i zrobi to pomysłowo. Niby to wszystko już było, ale brzmi to świeżo. Jak wspomniałem płyta nie jest skierowana do wszystkich. Najlepiej odnajdą się tutaj osoby ceniące piękno muzyki i emocję przekazywane przez instrumenty. „Solitude” tylko właśnie takim osobom w pełni się spodoba. W „Empty Minds” pojawia się Elen i słychać, że dzięki niej muzyka jest jeszcze bardziej bogata i dojrzała. Ten motyw zostaje rozwinięty w „Simple Man” i tutaj można poczuć prawdziwe piękno muzyki rockowej. Kto lubi złożone, pomysłowe zagrywki gitarowe, które przypomną dokonania Mike'a Oldfielda czy Ritchiego Blackmorea, ten będzie czuł się jak w raju. Posłuchajcie instrumentalnego „For Elise” i dajcie się pochłonąć tym pięknym dźwiękom, których nie powstydziłby się zam Oldfield. Najmocniejszy na płycie jest przebój „Test of Time”. Klawisze i ozdoby brzmią jak wyjęte z Eletric Light Orchestra, zaś sam riff wpisuje się w kanon Deep Purple i Rainbow. Gościnnie tutaj wystąpił wokalista Roar Nygard i jeszcze bardziej on przybliża nas do twórczości tych wielkich kapel. Specjalnością tej formacji jest tworzenie lekkich i spokojnych kawałków jak „Watching The Glow”, które niszczą nie energią i mocnym uderzeniem, ale bogatą aranżacją i emocjami jakie przemyca. Adventure w pełni odzwierciedla swój styl i charakter w tytułowym „Caught in The Web”, który został rozbity na dwie części. Całość zamyka nieco futurystyczny „Into The dream”.

Adventure zabiera nas w magiczną podróż do świata progresywnego rocka, gdzie liczy się coś więcej niż melodia, riff i chwytliwy refren. Znakomity hołd dla wielkich formacji pokroju Deep Purple i to jest jedno z najciekawszych wydawnictw w kategorii rocka. Mało znany zespół pokazał klasę, a przecież wielu z nas zlekceważyło, ale czas to zmienić. Klasa sama w sobie.

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz