wtorek, 5 sierpnia 2014

SPEEDBREAKER - Biult for Speed (2014)

Co może nad zdradzić nazwa Speedbreaker? Wiele. Słowo szybkość jest tutaj słowem kluczem i jest wręcz najważniejszym elementem składającym się na styl muzyczny tej niemieckiej formacji, która powstała w 2011 r. Thrash metalowy wokal Johna, szybkość godna Motorhead, Venom, do tego tworzenie melodii jak wiele kapel z kręgu NWOBHM. To daje ciekawą mieszankę. Jeśli jesteś zwolennikiem tradycyjnego speed metalu z lat 80 i nie przeszkadza ci wtórność to „Built for Speed” jest pozycją idealną dla Ciebie.

Kiczowata okładka jest jak z lat 80. Właśnie taka jest muzyka Niemców. Prosta, przewidywalna, może i kiczowata, ale z pewnością szczera, grana z polotem, werwą i zapałem. Podoba mi się, to że dodano tutaj aspekt thrash metalowy w postaci Johna. Śpiewa agresywnie, ale nie zapomina o tym by trzymać się melodyjności. W takim „Take You To Hell” daje z siebie sporo i to właśnie on jest odpowiedzialny za agresywność na tej płycie. Mnie jednak wzruszyło na tej płycie co innego. Zespół płynnie przedziera się przez lata 80, złoty okres NWOBHM wybierając patenty charakterystyczne dla Angel Witch czy Iron Maiden. Wolne, stonowane tempo, zmiany motywów i ten pazur to jest to co sprawia, że tytułowy kawałek „Built for speed” jest znakomitym hołdem dla tamtych lat. Nawet nie brzmi jakby postał w naszych czasach. Speed metal w tradycyjnej formie mamy w energicznym otwieraczu „Shoot, Shoot”. Szczypta Judas Priest, Paragon i Grave Digger, a w efekcie dostajemy „Night Patrol” czyli kolejna petarda. Fanom Motorhead jest dedykowany „Fire in The Sky”, z kolei „Unholy Night” to kompozycja pełna zawirowań i zaskoczeń. Udało się tutaj połączyć nutkę ballady, romantyczności, NWOBHM, no i Iron Maiden z pierwszej płyty. Jeden z najciekawszych utworów na płycie. Identycznie można opisać melodyjny „Metal Love”, a na koniec zespół daje nam posmakować rozbudowany „Speedbreaker” który ukazuje to co w tym zespole kto tak naprawdę rządzi. Mam tutaj na myśli gitarowy duet Simon/Beda. To jest właśnie to. Prawdziwa chemia, zrozumienia i rywalizacja na solówki. Tęskniłem za takim graniem.

Tradycyjne granie nie straciło na ważności, świeżości i wciąż mimo lat zachwyca. Z jednej strony nie ma tutaj nic nowego, a z drugiej strony brakuje takich płyt. Takich szczerych, tradycyjnych, energicznych i równych. Ta płyta po prostu niszczy, a przecież to tylko debiut młodej, mało znanej kapeli, która robi właściwie to co większość kapel przed laty. Ja to kupuje.

Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz