piątek, 29 sierpnia 2014

JOE STUMP - Revenge of shredlord (2012)



Joe Stump to jeden z tych uzdolnionych gitarzystów, którego właściwie nie trzeba przedstawiać. Spec od grania shredowych partii od tworzenia neoklasycznego power metalu. On przemawia do słuchacza przez swoją gitarę i nagrał w sumie 9 albumów pod szyldem Joe Stump oddając się swojej pasji i miłości do neoklasycznego power metalu. Joe stump znany jest głównie za sprawą Holy Hell, Obsession, czy The Reign of Terror, ale tam nie usłyszycie takich wyczynów i popisów gitarowych jak na solowych albumach. Kto nie miał okazji posłuchać jego gry, ten może nadrobić stratę z ostatnim albumem „Revenge of Shredlord”, który jest jednym z jego najlepszych dzieł.

Udało tutaj się wykreować mroczny klimat i zbudować prawdziwe królestwo atrakcyjnych melodii. Dzieje się tutaj sporo i Joe Stump na każdym kroku prezentuje swój kunszt i technikę. Yngwie Malmsteen może być z niego dumny, bowiem nie wiele ustępuje mistrzowi. Joe na tej płycie podobnie jak na poprzednich wydawnictwach gra z pasją, z wyczuciem i nie powstrzymuje się od złożonych i rozbudowanych solówek. Płyta jest skierowana do tych co kochają dźwięk gitary i lubią godzinami w słuchiwać się w pięknie i klimatyczne partie. Ten album to przede wszystkim zbiór znakomitych melodii, które od samego początku zachwycają. Brakuje tylko w tym wszystkim wsparcia wokalnego, ale cóż taki jest charakter muzyki Joe’a. Jest wiele ciekawych kawałków, ale na wyróżnienie zasługuje zwłaszcza podniosły i mroczny „In The Master’s House” który brzmi jak mieszanka Black Sabbath, Rainbow i Iron Mask. „Shredlords Sonata” pokazuje to co najlepsze w power metalu, zwłaszcza w tym neoklasycznym. Prawie 9 minutowy „Enter The Coven” to mroczna przygoda, która pokazuje, że można oddać uczucie poprzez partie gitarowe, że można stworzyć długi kolos i to wszystko tylko przy użyciu gitary. „Pisteleros” to przykład jak nagrać energiczny power metal w najlepszym wydaniu. Znakomita melodia zagrana z pasją i nutką lekkości. Pozwolę sobie jeszcze wyróżnić szybki „The Black Knights Castle”, który przypomina mi najlepsze lata Ritchiego Blackomore’a i Rainbow.

Joe Stump to mistrz gitary, który jest dla mnie takim samym bohaterem co Yngwie i obaj panowie obdarzeni są niezwykłym talentem. Wiedzą jak sprawić, by gitara oczarowała swoją grą, by przemówiła po przez solówki i motywy. Dzieje się tutaj sporo i każdy utwór to prawdziwa jazda bez trzymanki i brakuje tutaj tylko jakiegoś udanego wokalisty pokroju Joe Lynn Turner czy Doggie White, ale cóż taki urok płyt z kręgu neoklasycznego power metalu. Jeden z najlepszych instrumentalnych albumów, jakie słyszałem. Polecam.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz