czwartek, 19 marca 2015

MAGIC KINGDOM - Savage Requiem (2015)

Belgijski wirtuoz gitary Dushan Petrossi to lider dwóch znakomitych bandów grających neoklasyczny power metal i godny następca Yngwie Malomsteena. Człowiek, który wie jak zaczarować gitarę by mogła przemówić. To specjalista od ciekawych motywów, od finezyjności, od melodyjności i energi. Prawdziwy z niego czarodziej. Początkowe kariery Magic Kingdom i Iron Mask były zawrotne i szybko zyskały status kultowych. Z czasem, jednak płyty tych kapel były nieco słabsze i mniej porywające jak te sprzed lat. Nie dawno udało się wyciągnąć markę Iron Mask z kryzysu. Teraz przyszedł czas na Magic Kingdom, który zawsze był nieco zaniedbywany i pełnił rolę drugoplanową. Wydany w 2010 r „Symphony of War” okazał się prawdziwą perełką w gatunku neoklasycznego power metalu. Od tamtego czasu Duschan milczał w sprawie Magic Kingdom. Teraz jednak powraca z nowym albumem i ma już nowego wokalistę tj Christian Palin, który już śpiewał w takim Adagio. To dawało nadzieję, że album będzie power metalowy i pełen energii. Zapowiadał się jeden z najlepszych albumów Duschana i „Savage Requiem” z pewności spełnia te oczekiwania.

Płyty Duschana to przede wysoki standard brzmieniowy, klimatyczne okładki i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Właściwie pod tym względem nowy album Magic Kingdom wręcz przoduje i w końcu dostajemy album, który ma klimat pierwszych wydawnictw Iron Mask. Duschan muzycznie też ostatnio próbował dorównać tamtym albumom, ale wychodziło to różnie. W końcu można mówić o powrocie do korzeni, o neoklasycznym power metalu z prawdziwego zdarzenia. Wszyscy Ci, którzy kochają Duschana za te gitarowe popisy, za energię, niezwykle ciekawe motywy gitarowe, za złożone solówki czy przeboje mogą być spokojni. Wasze małe marzenie się właśnie spełniło i Duschana powraca po 5 latach od czasów „Symphony of war” z krążkiem, który może śmiało uchodzić za jeden z najlepszych. Urok tej płyty tkwi nie tylko w partiach gitarowych Duschana, w tym że materiał jest przemyślany, pełen energii i ciekawych przebojów. Tutaj kawał dobrej roboty odwala wokalista Christain. Pasuje on idealnie do świata magii i neoklasycznego power metalu. Śpiewa ostro, zarazem czysto i podniośle. Jeden z najlepszych występów roku 2015 jeśli chodzi o wokal. To jest właśnie to co mi się podobało w takim „Revenge is My name” czy „Hordes of The Brave”. Słuchając nowego albumu znów mam na myśli tamte płyty i perfekcyjny wokal, który współgrał z popisami Dunschana. Teraz ta machina znów znakomicie współgra i daje nam powód do radości. Już otwarcie w postaci „In umbra Mea” pokazuje że jest neoklasycyzm, jest podniosłość i pomysł na to by znów muzyka Duschana brzmiała świeżo i zaskakiwała. Szybko dostajemy rozbudowany trwający 7 minut „Guardian angels”. To jest to co najlepsze w muzyce Duschana i tutaj jest to wszystko za co go pokochaliśmy. Ciekawe popisy gitarowe, power metalowe tempo, ciekawe melodie i przebojowa konwencja. Brakowało mi tego i miło, że wracamy do korzeni twórczości Duschana. „Rivals Forever” atakuje nas od razu mocnym i zadziornym riffem. Odżywają stare wspomnienia i już przypomina mi się ta radość, która towarzyszyła mi przy „Hordes of The Brave” czy „Revenge is my name”. Znów są obecne te znakomite przejścia, urozmaicenia motywami, a najważniejsze to power metal, którego brakowało ostatnio w muzyce Duschana. Kto lubi spokojniejsze tempo, mroczniejszy klimat rodem z płyt Black Sabbath z Tony Martinem i epickość ten z pewnością doceni mocny „Full Moon Sacrifice”. Oczywiście nie zabrakło motywów muzyki poważnej co potwierdza „Ship of Ghosts” w którym jest motyw „Ody do radości”. Sam kawałek ma pewne znamiona stylu Gamma Ray, co mnie bardzo cieszy. „Four Demon Kings of Shadowlands” to z koeli miks symfonicznego metalu oraz progresywnego. Oczywiście dalej mamy neoklasyczny power metalu i sporą dawkę energii. Album spodoba się przede wszystkim fanom power metalu, bowiem tutaj taka konwencja dominuje Znakomicie to potwierdzają takie petardy jak „With Fire and Sword” czy imponujący „Battlefield Magic”, który zabiera nas do pierwszych dwóch płyt Iron Mask. Oj dawno Duschan nie stworzył takich ostrych i chwytliwych kawałków. To jest właśnie to co kocham w jego muzyce i za tym tęsnkiłem.

Nie jest łatwo wrócić do szczytowej formy, nawiązać do swoich najlepszych dzieł i stworzyć coś równie wysokiej klasy co przed laty. Jednak Duschan przemyślał priorytety i znów postawił na energię, szybkość, a przede wszystkim power metal. Powróciły stare dobre czasy i fani „Hordes of The Brave” czy „Revenge is my name” będą w siódmym niebie. Co tutaj dużo pisać Duschan nagrał album perfekcyjny, który śmiało może rywalizować z tymi najlepszymi.

Ocena: 10/10

3 komentarze:

  1. Sądząc po tym albumie Luca Turilli będzie miał nie lada problem, żeby mnie zadowolić po tym, co zaprezentowało Magic Kingdom. Jak dla mnie Magic Kingdom to mocny kandydat do płyty roku 2015 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy z najlepszych album MK.Godny polecenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Płyta wymiata.

    OdpowiedzUsuń