O tej płycie nie wiadomo za wiele. Jest to debiutancki krążek projektu muzycznego pod szyldem Fionn Legacy. Został powołany do życia przez kompozytora i muzyka o pseudonimie JP Mask. Do współpracy zaprosił kilku wokalistów jak choćby Omar Alarcon czy Viktor veiga. To co band gra określić można mianem symfonicznego power metalu mocno wzorowanego na twórczości Luca Turilli, czy Rhapsody. Na płycie znajdziemy 7 kawałków, które zabierają nas do najlepszych lat Rhapsody i przypominają o tym, że symfoniczny power metal nie musi być pełen udziwnień i do bólu przewidywalny. Fionn Legacy to pozycja dla tych co cenią sobie prawdziwy posmak power metalu w symfonicznym metalu. Ta płyta kipi energią i pełno tutaj ciekawych zagrywek gitarowych, ciekawych melodii, które na długo zapadają w pamięci. Przede wszystkim ta płyta zawiera dojrzały materiał, który rzuca na kolana swoimi aranżacjami i wykonaniem. Szczęka opada. "Star Tales" to takie klimatyczne intro, które wprowadza słuchacza w ten baśniowy, rycerski klimat. Tytułowy "Knights of the sky and wind" to wypisz, wymaluj stary, klasyczny Rhapsody. Nie brakuje tutaj też ducha starego Helloween. Dużo dzieje się tutaj i popisy gitarowe są tutaj imponujące. Podniosły i taki rycerski wokal idealnie współgra z całością. Energiczny "Valley of the lazards" to kolejna świetna i bezbłędna kompozycja. Szybkie tempo, podniosłe motywy i chwytliwy refren robią tutaj furorę. Nieco spokojniej jest w melodyjnym, epickim "Spirits of Dryads" i to pokazuje jak uzdolnionych muzyków mamy w tym projekcie. Płyta zawiera sporo killerów i jednym z nich jest power metalowy "The traitor". Końcówka płyty to przede wszystkim podniosły i rozbudowany "The last battlecry" i ballada w postaci "The fall of a hero". Niby granie takie wtórne, a dostarcza sporo frajdy, zwłaszcza jak ktoś lubi klimaty wczesnego Rhapsody. Płyta godna uwagi i może zadowolić nie jednego maniaka symfonicznego power metalu.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz