Weźmy trochę toporności z Paragon, dodajmy do tego ostre riffy rodem z Primal Fear, czy Judas Priest, a całość wrzućmy do mrocznego klimatu w stylu Helstar. Rezultatem takiej mieszanki wyjdzie Eternal thirst, który pochodzi z Chile. Ta formacja działa sukcesywnie od 2006 roku i mają swój styl. Agresywny, zadziorny, mroczny power metal, który ma porywać i siać zniszczenie. To muzyka skierowana do maniaków ostrego i mocnego grania. Ten band nie bierze jeńców i przez ostatnie lata udowodnili, że stać ich na wysokiej klasy materiał. Najnowsze dzieło zatytułowane "Purge The bastards" to prawdziwa uczta dla fanów takiej muzyki i jest to jazda bez trzymanki.
Band zadbał o każdy aspekt nowej płyty. Mroczna i klimatyczna okładka idealnie pasuje do tego co znajdziemy na płycie. Soczyste i mięsiste brzmienie jest dopełnieniem całości i jest ostre niczym brzytwa. Sam zespół to grupa utalentowanych ludzi, którzy wiedzą co mają robić. Każdy z nich gra z pasją i miłością do muzyki. Tutaj nie ma przypadków i band ciężko pracował na taki efekt. Javier Bustos i Javier Alarcon stworzyli niezapomniany duet gitarowy. Panowie stawiają na chwytliwe melodie, na złożone solówki i ostre riffy. No w tym aspekcie dzieje się sporo. Na pochwały zasługuje Rodrigo Contreras, którego partie wokalne przyprawiają o dreszcze. Co za charyzma, co za technika i styl śpiewania. Petarda.
Minus jest jeden. Płyta jest zbyt krótka, bo trwa zaledwie 40 minut. Tak to już jest jak stawiamy na jakość, a nie na długość materiału. Pozwolę sobie rozpisać poszczególne kawałki. Po odpaleniu płyty wkracza mroczny klimat i ponure chórki niczym z jakiegoś filmu grozy. Co za napięcie, co za emocje, a to tylko początek "Dark Allegiance". Kiedy wkraczają gitary to utwór nabiera nieco marszowego tempa, a z czasem nabiera na mocy. Pierwsze skojarzenie to twórczość Kinga Diamonda. No jest moc. Fani Judas Priest czy wczesnego Helloween powinni zagłębić się w rozpędzony "Iron Walls". Niby nic odkrywczego, a powala słuchacza. Z tego kawałka bije niezła energia i profesjonalizm. Fanom ostrego grania z nutką thrash metalu mogę polecić "The last Shot". Pod względem partii wokalnych i wygrywanych melodii ten utwór po prostu wymiata. Nutka Accept czy Paragon pojawia się w stonowanym "Blood Letter" i ta niemiecka szkołą metalu daje o sobie znać w tym kawałku. Kolejny killer na płycie to "Wrath From the Core", który brzmi jak mieszanka Primal Fear, helstar i Gamma Ray. Kawałek niszczy swoją energią i mocarnym riffem. W podobnych klimatach utrzymany jest równie genialny "Metal Raised from Hell". Co za wejście perkusji mamy w dynamicznym "The Skull Breaker". Ta energia i skoczność przypomina czasy Running Wild z czasów "Black Hand Inn". Klasyka pełną gębą jest w tytułowym "Purge The Bastard", który jest ukłonem dla klasycznego heavy/power metalu. No prawdziwy wielki finał.
Cios z zaskoczenia, tak mogę określić nowe dzieło Eternal thirst. Nie liczyłem, że "Purge the bastards" będzie niósł ze sobą takie niszczenie. Tutaj nie ma słabych punktów, tylko czysta perfekcja. Te riffy, te melodie no i wokal Rodrigo. Po prostu "Wow" i do teraz nie mogę jeszcze dojść do siebie.
Ocena: 10/10
Cała płyta faktycznie powala, od samego początku do końca jest zajebistym głównie power metalowym ciosem w twarz. A te bębny w Iron Walls i z początku The Skull Breaker... po prostu Purge The Bastards!
OdpowiedzUsuń