wtorek, 11 lutego 2020

NIGHTFEAR - Apocalypse (2020)

Hiszpański Nightfear do tej pory uchodził za kapelę z drugiej ligi. Od 2008r  wydali 3 albumy i w sumie dwa pierwsze dzieła to solidny heavy/power metal i nic ponadto.  Punktem zwrotny w historii zespołu na pewno będzie ich najnowsze dzieło zatytułowane "Apocalypse". W 2016r kapelę zasilił dawny gitarzysta Lords of Black czyli Victor Duran. W takim składzie zarejestrowany materiał, który został wydany pod skrzydłami wytwórni Fighter Records.  Co za przemiana i co za miłe niespodzianka. Grali bez polotu i jakiegoś pomysłu, stawiając na solidne patenty, a tu nagle przebijają się do światowej ekstraklasy.

Wychowałeś się na twórczości Gamma Ray, Iron Savior,Primal Fear czy Helloween? To dobrze trafiłeś, bo to jest album skrojony dla Ciebie drogi czytelniku.  Ten album tętni swoim życiem.  W takim przypadku płyta musi być energiczna, przebojowa, przepełniona ciekawymi zagrywkami czy solówkami. Ma wzbudzać emocje i wbijać w fotel. Tak właśnie jest z "Apocalypse".

Victor i Ismael stworzyli zgrany duet gitarowy i tutaj aż iskrzy między nimi.  Mamy tu lekkość, fantazję i polot. Nie ma kopiowania w kółko tego samego motywu i nie ma grania na siłę. Wszystko przychodzi muzykom z łatwością i tak też tego się słucha. Na pochwałę zasługuje również frontman Lorenzo Mutiozabal, który wymiata w wysokich rejestrach. Wszystko ze sobą współgra i nie ma mowy tutaj o jakiś błędach. Nawet brzmienia zostało dopasowane do tego co mamy na płycie. Jest moc i każdy instrument brzmi obłędnie.

A jak zawartość? Tutaj to już w ogóle band pokazuje swoje nowe oblicze. "We are back" to trafiony otwieracz i sam riff jest niezwykle energiczny. Jest pazur, jest szybkie tempo i niezwykła przebojowość. Do tego słychać echa najlepszych kapel gatunku. Nieco zwalniamy w stonowanym i chwytliwym "Shine". Dalej mamy nieco toporniejszy "Living your Life" czy rozpędzony "Better world", który pokazuje w jak świetnej formie jest ten band. Płytę promował genialny "The stranger" i to jest kwintesencja power metalu. Prawdziwa petarda. Agresywny "Psichokiller" to ukłon w stronę twórczości Primal Fear. Na krążku znalazło się również miejsce na bardziej rozbudowane kompozycje i w tej kategorii sprawdza się "Through the stars" czy zamykający "Angels of Apocalypse". Warto też wspomnieć o kilerze  zatytułowany "The evil in You", który pokazuje to co najlepsze w tej kapeli. Kocham taki power metal.

"Apocalypse" to płyta przemyślana i nie zwykle dojrzała, ale to przede wszystkim żywy dowód, że zawsze można stworzyć prawdziwą perełką. Czasami trzeba troszkę czasu. Jedna z najlepszych płyt roku 2020.

Ocena: 9.5/10

1 komentarz:

  1. Owszem zgadzam się w 80% z opinią, ale...jak zwykle to ale:). Muzyka, pomysł , agresja i zadziorność na poziomie 9/10 niestety wokal góra 6/10. Jest niezły ale rady nie daje a słuchałem 3 razy na spoti gdyż nigdy po 1 razie się nie wypowiadam. Czegoś mi brakowało po 1 razie i nie mogłem pojąć że tak dobra kapela (bo są naprawdę dobrzy) pozwoliła na ten wokal. Przecież zjechał im przynajmniej o 2 punkty z tym wokalem. A z tymi górnymi rejestrami to niestety nie daje rady.Można to było spokojnie chórkami zatrzeć a nie całkowicie na wokaliście polegać. Ale to tylko moje zdanie. Więc 7/10 zasłużone.

    OdpowiedzUsuń